Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...

Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...





szajajaba - 2006-08-31 21:50
Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/n...ia,786907,2943

Artykuł trafił się przypadkiem, i dobrze, już wcześniej chciałam temat rzucić ;)

Jak jest na Waszych uczelniach? Czy spotkałyscie się ze zwyczajem dawania "prezentów" za zaliczenia/egzaminy?

Na studiach licencjackich miałam akurat grupę kobiet, które wyrosły w poprzednim systemie, i dawały wykłądowcom różne upominki, mając to niejako we krwi. Nierzadko wcale wykładowca nie był koszmarny do przejścia, a kobiety i tak domagały się jego obdarowywania. Przeważnie był to jakiś lepszy alkohol, czasem srebrna biżuteria, standardem były kwiaty i słodycze. Egzamin (a właściwie egzaminy, bo fonetyke zdawało sie po kilka razy:rolleyes: ) nie mógł obejsć się bez truskawek, bo profesorka je uwielbiała...

Osobiscie jestem przeciwna takim praktykom. Owszem, PO wykłądach, ćwiczeniach, egzaminie - jak bądź, jeśli prowadzący był świetny, nie ma sprawy - mogę się zożyć na kwiaty, i traktuję to wówczas jako wyraz podziwu/sympatii. Zdarzają się wykłądowcy, którzy na to zasługują ;) Ale uważam, że zwyczajowe dawanie prezentów (czytaj: łapówek) jest niewłasciwe i utwierdza tylko wykładowców w przekonaniu, ze są kimś lepszym, kimś, komu należą się dodatkowe, materialne względy, kimś, kogo należy się bać - przychodząc z pustymi rękami.

A szczytem było dla mnie złozenie się na prezent za, bagatela, 1200zł (lampa witrażowa), który to prezent wykładowca, mgr z ćwiczeń, sam sobie wybrał, a z których to cwiczeń dawał nam wyłącznie zaliczenie na tzw. zalki:eek: Przyznaję, że byłam wówczas zmuszona również dać na to pieniądze:mad: Zadziałąły względy praktyczne - i tak miałam na pieńku z dziewczynami, bo nie chciałam sie składać na extra prezenty.

Natomiast te kwiaty - owszem, miałam w tym swój udział ;)




rzyrafka - 2006-09-01 08:11
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Cytat:
utwierdza tylko wykładowców w przekonaniu, ze są kimś lepszym Tu się niezgodzę.
Nie wszyscy wykładowcy i tyczy się to w takim samym stopniu nauczycieli chętnie przyjmują takie prezenty. Podam przykład mojej Mamy. mialła wychowawstwo w 3 klasie gimnazjum. Przypadkiem była świadkiem zbiórki pieniędzy na prezent dla niej na koniec roku. Słyszała komentarze w stylu "a po co to ****a tej babie; ja nie będę na nic się składał; za co ten prezent starej idiotce" itp. Na oniec roku dostała od klasy serwis -jakieś filizanki, talerzyki i coś tam jeszcze i przy całej klasie powiedziała że nie przyjmie tego.
Chyba nigdy w karierze nie spotkało jej coś tak upokarzającego...

W moje dwuletniej karierze studentki tylko raz składaliśmy się na tort, po czym w czasie egzaminu wykładowca go rozdzielił między studentów- się okazało, że robi tak co roku :)

Osobiście nie szanuję ludzi, którzy się łaszą na takie pseudołapówki, bo im sie coś należy bo niby niewiadomoco zrobili podczas gdy to coś nalezy do ich podstawowych obowiązków. I jestem dumna, że na mojej uczelni nie spotkałam (jeszcze) takich wykładowców :)



Black Isabell - 2006-09-01 09:39
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Na mojej uczelni dawanie prezentów wykładowcom było na porządku dziennym, przynajmniej na moim roku...
Nie popieram takiego zachowania... Mogę jeszcze zrozumieć "podarowanie" wykładowcy kawy i ciastek podczas egzaminu w sesji lub symboliczny prezent po egzaminie lub też obronie dla wykładowcy, który traktował "fair" swoich studentów...
Na moim roku na prezenty składali się praktycznie wszyscy ( ok. 90 osób )... Fakt nie były to duże sumy, ale zawsze to jakiś wydatek... Upominki ( łapówki ? ) wykładowcy dostawali zawsze przed egzaminami, zaliczeniami... Były to : głównie alkohol, bombonierki, markowe pióra...
Przed jednym z egzaminów starościna roku podarowała pani prof. srebrną bransoletę ( za prawie 200 zł ) ...Ta spojrzała na nią i rzekła : "Ech, taka skromna...":eek:
Z tego co pamiętam to bodajże tylko raz pani dr podzielliła otrzymane czekoladki wśród studentów od których je otrzymała...
Oczywiście nie twierdzę, iż wszyscy nauczyciele, wykładowcy są nastawieni na pobieranie łapówek... Ale niestety spora grupa z nich czerpie takowe korzyści.... W dzisiejszych czasach łapówkarstwo do rzadkości niestety nie należy :(



elly2 - 2006-09-01 09:56
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Owszem zdarzylo sie. Niestety na niekorzysc przyjmujacej. Sprawa trafila do prokuratury i toczy sie przeciwko tej osobie postepowanie.
A Pani ta bylaa dyrektorka mojego instytutu...w ramach prezentu dostala psa labradora - rasowego (wiec mozna sie domyslic ile kosztowal). Dostala go oczywiscie nie bezinteresownie...ona sama poprosila o to studentow...postawila warunek, albo pies albo pol roku obleje egzamin. Wyobrazcie sobie, ze po wyjsciu tej sprawy na jaw Pani ta jeszcze przez niecaly rok sprawowala swoje funkje. Teraz jednak juz nie jest dyrektorem mego instytutu...ale chyba nadal pracuje na mojej uczelni.




Kulkaaga - 2006-09-01 11:15
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  U mnie na uczelni to było normą, chyba dlatego, że większość roku to były babki koło 50, które pracując w kadrach i rachunkowości musiały zrobić min. licencjat. Standardem był poczęstunek podczas egzaminu, kwiaty, o zrzutkach na prezenty nie wspomnę. Zawsze strasznie mnie to wkurzało. Ale nic nie pobije jednego z prof. (wykłada tez na Univ.Gdańskim), który za czwórkę z egzaminu brał po 50 zł od głowy. Z tego co się orientuje tez toczy się przeciwko niemu postępowanie, ale jeszcze mu niczego nie udowodnili.
A i łagodne egzaminy za "flaszki" też były, zwykle u wykładowców płci męskiej.
Niecierpiałam tego, bo okazywało się, że wynik egzaminu nie musi zależeć od wiedzy tylko od rodzaju koniaku :/



amika79 - 2006-09-01 11:28
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  :eek: O matko! Przez pięć lat studiów nie spotkałam się z takim zachowaniem (studentów, którzy kupują i wykładowców, którzy biorą). Po przeczytaniu waszych historii, bardzo się cieszę, że nie spotkała mnie taka żenująca sytuacja.

Teraz sama jestem nauczycielką i aż mnie ciarki obrzydzenia przechodzą jak sobie pomyślę, że ktoś mi kiedyś może próbować wcisnąć taki "prezent", by dziecko np. miało lepszą ocenę.



et-ka - 2006-09-01 13:37
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  u mnie jak na razie, nie miałam do czynienia z łapówkarstwem na uczelni. mam nadzieję, że przez dwa lata, które zostały, będzie tak samo. bo szczerze mówiąc nie mieści mi sie to w głowie.



sylwónia - 2006-09-01 13:45
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Na uczelni nie spotkałam się ż czymś takim. jeden raz kupiliśmy kwiatki naszej asystentce gdy broniła pracy doktorskiej, ale to raczej z sympatii, bo fajna z niej babka była.
Natomiast pamietam prezenty niektórych przed ustnymi maturami. Komplety pościeli dla polonistki :eek: Bardzo niesmaczne :/



awia - 2006-09-01 14:12
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  na mojej uczelni(Kolegium Nauczycielskie) nie ma czegos takiego jak dawanie prezentow
nawet kwiatkow

jest trudno, ale wykladowcy sa fair, nawet najwieksze postrachy studentow ;)

sylwóniu - to cytat z Chmielewskie? zalatuje "wszystkim czerwonym";)



kariera85 - 2006-09-01 14:16
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Cytat:
Napisane przez amika79 :eek: O matko! Przez pięć lat studiów nie spotkałam się z takim zachowaniem (studentów, którzy kupują i wykładowców, którzy biorą). Po przeczytaniu waszych historii, bardzo się cieszę, że nie spotkała mnie taka żenująca sytuacja.

Teraz sama jestem nauczycielką i aż mnie ciarki obrzydzenia przechodzą jak sobie pomyślę, że ktoś mi kiedyś może próbować wcisnąć taki "prezent", by dziecko np. miało lepszą ocenę.
:ehem:
studiowałam w większości z rówieśnikami,ktorzy nie praktykowali takich metod
także kadra była młoda a starsi datą prowadzący uwalali studentów po prostu z czystej przyjemności, nie oczekując na podarki..
oparli się tej moralnej zgniliźnie.. :rolleyes:



sylwia.gda - 2006-09-01 14:22
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  U mnie łapówki są pod postacią egzaminów warunkowych-profesor stara się na poprawce usadzić jak najwięcej osób, bo z każdej osoby na warunku ma 200 zł. (warunek kosztuje 400zł).
Żeby było śmiesznej, jest to wydział prawa i administracji.



elly2 - 2006-09-01 14:36
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  A to tak dla uwierzytelnienia mojego postu.
Artukul z czerwca 2005 r. z Panoramy dolnoslaskiej :)

Cytat:
Nieoficjalnie wiadomo, że śledztwo prokuratury dotyczące przyjmowania korzyści majątkowych dotyczy Liliany P., która wymuszała na swoich studentach kosztowne prezenty w zamian za pozytywne oceny na egzaminach.
– Podczas sesji pierwszy egzamin u tej pani był nie do zdania. Kiedy oblała całą grupę, słyszeliśmy, że nic nie umiemy i nie mamy szans nauczyć się czegokolwiek, ale możemy na przykład przygotować się zupełnie inaczej – opowiada student trzeciego roku służb publicznych.
Studenci jego grupy na zamówienie swojej egzaminatorki kupili rasowego, drogiego psa z rodowodem. W tym wypadku może się okazać, że chodzi nie tylko o przyjmowanie łapówek. W grę może wchodzić także wykorzystywanie zależności służbowych.
– Taki czyn zagrożony jest nawet do dziesięciu lat pozbawienia wolności – mówi prokurator Łuskiewicz.




kariera85 - 2006-09-01 14:37
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Sylwio-na mojej uczelni co roku na naprawdę komediowym egzaminie padają jak muchy pierwszoroczni
profesor tak to ustawił,że nie przysługuje NIKOMU prawo do poprawki bo przedmiot jest z "zaliczeniem na ocenę" a nie "egzaminem", choć to normalny przedmiot wykładany co tydzień
kwestia zmiany nazwy rubryczki?nie mamy dostepu do statutu uczelni czy jakiegoś regulaminu,tylko do razu informacja że nie ma prawa do poprawki
teraz kolejny rok powtarza ten przedmiot,płacąc od razu za warunek, bez prawa do poprawki

czy to jest zgodne z prawem?że nie mozna poprawić tylko od razu poprawia się cały przedmiot warunkowo,z koniecznością uczęszczania na zajęcia po raz drugi i zdając egz z młodszym rocznikiem?

pierwszy raz spotkałam się ze zrównaniem takiego "przymusowego" warunkowego zdawania z łapówką a jest w tym głęboka myśl ..



sylwia.gda - 2006-09-01 14:41
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Cytat:
Napisane przez kariera85 Sylwio-na mojej uczelni co roku na naprawdę komediowym egzaminie padają jak muchy pierwszoroczni
profesor tak to ustawił,że nie przysługuje NIKOMU prawo do poprawki bo przedmiot jest z "zaliczeniem na ocenę" a nie "egzaminem", choć to normalny przedmiot wykładany co tydzień
kwestia zmiany nazwy rubryczki?nie mamy dostepu do statutu uczelni czy jakiegoś regulaminu,tylko do razu informacja że nie ma prawa do poprawki
teraz kolejny rok powtarza ten przedmiot,płacąc od razu za warunek, bez prawa do poprawki

czy to jest zgodne z prawem?że nie mozna poprawić tylko od razu poprawia się cały przedmiot warunkowo,z koniecznością uczęszczania na zajęcia po raz drugi i zdając egz z młodszym rocznikiem?

pierwszy raz spotkałam się ze zrównaniem takiego "przymusowego" warunkowego zdawania z łapówką a jest w tym głęboka myśl ..
Dla mnie to forma legalnej łapówki-jest to po prostu sposób na dorobienie sobie i NIC ANI NIKT mnie nie przekona że jest inaczej.

Co lepsze-nikt nie idzie dopytywać się dlaczego nie zaliczył poprawki, gdyż doktor zapamiętuje sobie jego nazwisko, nie zalicza warunku i doprowadza do powtarzania semestru.
Ten doktor o którym mówię co roku uwala zawsze 50 osób -rachunek prosty-50X200 zł na czysto dla niego.



Suzi_Sun - 2006-09-01 14:48
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  U mnie nie slyszalam o zadnej takiej historii.Nikt tego nie praktykuje i prezenty,upominki czy tez inne gazdzety dla wykladowcow czy cwiczeniowcow nie wchodza w gre.Jakos tego nie potrafie sobie wyobrazic- czekoladki czy alkohol,strasznie bym sie glupio poczula jakby wykladowca bez zazenowania zobaczyl cos takiego na stole i z usmeichem wzial jako zaplate za banalne pytnia.Jendna taka sytuacja miala miejsce(ale to moim zdaniem bylo uzasadnione), przefajny facet z ciazkiego przedmiotu na I roku dostal od nas kawe z automatu (przelalismy do filizanki),paczka i 2 gazety w stylu Focus czy Newsweek.Zeby az tak bardzo nas nie pilnowal,bo byl to przedmiot ktory przesunieto z 2 czy 3 roku na 1 i nie mielismy absolutnie zadnych podstaw zeby go zrozumiec, calkowanie po objetosciach, calki potrojne,rozniczki itd.teraz jak sie na to patrzy to luz,tylko zanim zdazylismy to przerobic to nauka tego byla niewykonalana,stad tez laskawsze spojrzenie dr i zrozumienie dla braku zrozumienia z naszej strony. ah i paczka nie zjadl(bo niby kaloryczny), gazety przekartkowal i zostawil (podziekowal i kazal zabrac), no tylko kawe skubnal:) taki spoko gosc.
No a np kwiatek po obronie pracy dyplomowej,czy jakis alkohol dla promotora to chyba normalny gest,bo mozna sie zzyc z takim kims kto nam pomaga,doradza i rok czasu spedza z nami np w laboratorium nad badaniami do owej pracy.



sylwónia - 2006-09-01 17:22
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Cytat:
Napisane przez awia sylwóniu - to cytat z Chmielewskie? zalatuje "wszystkim czerwonym";) Oczywiście:D Zalatuje Ci prawidłowo:D Pozdrawiam bez zwłoki :D :cmok:



kariera85 - 2006-09-01 17:27
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Cytat:
Napisane przez sylwia.gda Dla mnie to forma legalnej łapówki-jest to po prostu sposób na dorobienie sobie i NIC ANI NIKT mnie nie przekona że jest inaczej.

Co lepsze-nikt nie idzie dopytywać się dlaczego nie zaliczył poprawki, gdyż doktor zapamiętuje sobie jego nazwisko, nie zalicza warunku i doprowadza do powtarzania semestru.
Ten doktor o którym mówię co roku uwala zawsze 50 osób -rachunek prosty-50X200 zł na czysto dla niego.
:eek:
kawał skurczybyka,tak jak ten aparat z ktorym miałam nieprzyjemność się zetknąć:cool:
niestety tacy siedzą na tyle wysoko i zapuścili korzenie na tyle głęboko,że nie usuniesz robaka:mad:
nawet wspolnymi studenckimi siłami:nie:



Daenerys - 2006-09-01 22:15
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  U mnie na uczelni na szczęście takie rzeczy jak łapówki nie miały miejsca. Co innego upominki - kwiaty - po egzaminie oraz kawa i ciasto w trakcie egzaminu, to było praktykowane.



wskazówka - 2006-09-01 23:10
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  U mnie przed po każdych skończonych wykładach dają studenci coś wykładowcy. Składki są rzędu 2 zł. Młodzi studneci (czyt.20-24l) raczej nie chcą się składać, ale połowa roku to ludzie po 40. I te "stare baby tak lgną" do tych wykładowców. Ciągle upominki dają te same osoby. Jest to jakiś droższy alkohol lub coś innego (nie wiem co dają, nie wtajemniczałam się:) ) i kwiaty. Zdarzają się wykładowcy którzy nie wezmą nic, mimo że coś im dajemy. Tu przykł. jednej facetki która wzięła tylko kwiaty (po naszych wielkich prośbach) a alkohol oddała (tu i prośby nie pomogły ;) ). Natomiast jeden wykładowca dostał 3 mikrofale - jedna od studentów z LSW i 2 z PL, które wyrzucił przez okno, zostawił dla siebie jedna, jeszcze miał pretensje że po co mu 3 mikrofale, mogli studenci bardziej wysilić rozumki. sama nie wiem co mam o tym myśleć, zachowanie tego prof. jest nie na miejscu, mógł oddać2 mikrofale (tak jak robią to inny wykł. jeśli nie chcą prezentu) i komuś innemu by się podarowało. Preznety zawsze dajemy po ostatnim wykładzie, nigdy przed samym egz., po też nie - wiadomo dlaczego ;) ale szczerze mówiąc nic to nie pomaga, przykład --> ludzie piszą 8-my warunek z matmy! (który właściwie powinien być jeden, ale oni zdają poprawkę 8-my raz a za każdą płacą jak za warunek). I to już jest złośliwość, bo zad. rozwiązaliśmy ludziom, trafiły się im takie same a mimo to nie zdali. Więć po ch... dawać komuś prezent jak i tak cie udupi (?). Ja jestem za tym że komuś można podarować coś jeśli sobie zasłużył, tu przykład mojej kobiety od prawa bankowego, rachunkowości, logiki, statystyki - pogratulować takiej wiedzy - wszystko wyłumaczone, poparte przykładami, 100 razy powtórzone aby każdy zrozumiał - i rzeczywiście złożyłam się na upominek, akurat ci ludzie nie chcieli nic wziać, natomiast prof. od matmy, zarządzania aby przeklepali treść ze swoich kartek do naszych notatek. 0 tłumaczenia, 0 kontaktu jakiegokolwiek z wykładowcą, facet od matmy nawet źle pisał na tablicy, nie mógł wzorów wyprowadzić - rzucał teskt że sami dokończymy bo jemu teraz nie chce się myśleć. Jedna ręką ścierał drugą pisał. I za co takiemu podarowac coć? ZGROZA !! I to wykładowcy z PL - a niby taka renoma :rolleyes:



Różowy Strachulec - 2006-09-01 23:25
Dot.: Studenckie łapówki, czyli nieważne, ile wiesz...
  Ja słyszałam taką historię o jednej z prywatnych "uczelni" w Poznaniu:
wykladowca miał ustalony "cennik" egzminów ustnych typu za bdb - 5 butelek whisky, za bd - 4 butelki etc, i kiedyś student przyszedł z ilomaś tam flaszkami, wykładowca wziął dwie, dodał "kwituję odbiór dwóch" i wpisał dwóję do indeksu.
Za autentyczność powyższego nie ręczę, opowiadał mi to eks TŻ, który tam studiował.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl