Reklamacje...
Reklamacje...
Qyodai - 2007-07-03 14:06
Kupiłam na targu zielone rybaczki za 50 zł, które przy praniu zafarbowały, tj. kolor przy wstawkach metalowych zmienił się na taki jakby różowy. Sprzedawca odmawia przyjęcia reklamcji. Zażądałam tego na piśmie z dokładnym uzasadnieniem.
Jakie mam prawa w tym wypadku, czy mogę odzyskać pieniądze?
Qyodai - 2007-07-04 13:49
Dot.: Reklamacje...
Byłam dziś raz jeszcze na tym targu, bo sprzedawca umówił mnie z właścicielką. Kobieta próbowała mi wmówić, że musiałam źle wyprać te rybaczki, bo niemożliwe żeby stało się coś takiego, że nikt z podobną relamacją się do niej nie zgłosił, że musiałam użyć wybielacza albo musiała być za wysoka temperatura prania.
Bym nie upierała się przy swoim, gdybym nie wiedziała, że nie ma racji. Wyprałam je ręcznie, nie mierzyłam tempertury wody, ale na pewno nie była wyoka.
Skończyło się na tym, że dostałam potwierdzenie, że zostały przyjęte do reklamacji danego dnia. W razie odmowy poprosiłam o pisemne uzasadnienie.
Kobietka odparła, że jeśli reklamacja zostanie uwzględniona, w co wątpi, to i tak nie dostabę zwrotu gotówki, tylko będę mogła sobie wymienić na inne. Przecież ona mi nie da gwarancji, że te drugie też mi nie zafarbują.
Jak mam udowodnić, że to nie była moja wina?!
wiola_p - 2007-07-04 13:55
Dot.: Reklamacje...
moj brat mial taka sytuacje ze kupil koszulke w housie i po paru dniach po prostu wyblakla, wiec zlozylismy reklamacje w ktorej byl taki podpunkt gdzie wpisywalo sie czego oczekujesz po przyjeciu reklamacji (zwrot gotowki ub wymiana), nie wiem jak w Twoim przypadku bo ludzie na targach nie chca zwaracac pieniedzy ale mysle zebys stala twardo przy tym i babka powinna zmieknac, moze wypal jej z jakims prawem konsumenta lub paragrafem ;)
Qyodai - 2007-07-04 14:04
Dot.: Reklamacje...
Powiedziałam jej że byłam u rzecznika praw konsumenta (bo rzeczywiście byłam), który stwierdział, że rzeczy które farbują podlegają reklamacji. I to właśnie rzecznik powiedział mi o tym, ze muszę dostać pisemną odmowę.
Sama na to bym nie wpadła. Jak by mi powiedziała, ze nie uznaje reklamacji pewnie bym odeszła.
Ale ta kobieta z targu w ogóle nie orientuje się w przepisach i upiera się że to moja wina.
Chcę walczyć o swoje, dlatego, że wiem, ze ja nie zawiniłam i że sprzedawcy zbyt często korzystają z tego że ludzie nie znają swoich praw.
lemoorka - 2007-07-04 14:09
Dot.: Reklamacje...
Hej
Tez tak miałam tylko w sklepie- pani mi na sile upierała sie, że pioe w żracych proszkach i wyzwała, mnie,ze prac nie umie, poza tym ona reklamacji nie uwzglednia. Nie uwzglednianie reklamacji jest łamaniem prawa- do roku możesz zwrócic towar :ehem:
Wracajć do tematu- tak mnie to babsko wqrzyło, że przyszłam do domu wzielam mała miske, nalałam letniej wody do butelki i poszłam do sklepe z mama, mimo,ze miałam 20 lat :/ Wyjełam miske na lade przy klientach, chciałam nalać wody, po czym wyzwała mnei,że tam coś nalałzam, sama nalała wody, wrzuciłysmy bluzke i woda zrobiłą się granatowa- w miejscach, gdzie były białe wstawki robiły się już na kolro prawie granatowy. Przyjeła reklamacje, bo jej było wstyd przy klientach. Tak nauczyłam babsko rozumu :]
traci - 2007-07-04 15:35
Dot.: Reklamacje...
A walcz o swoje ,pewnie.
moim zadaniem masz pelne prawo do zwrotu pieniedzy bo to jakis szajs jest.
W Anglii jest normalne ,ze oddajesz ciuchy i nikt Ci problemu przy tym nie robi.masz pelne prawo zwrocic towar nawet jak z nim nic nie jest ,musi byc tylko paragon i stan nie naruszony (jesli kupilas to np wczoraj a w domu stwierdzilas ,ze Ci sie nie podoba) i nie musisz sie tlumaczyc dlaczego nie chcesz.
a jesli jest wadliwy towar to bez gadania oddadza Ci pieniadze jesli tego chcesz albo wymienia.