Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego

Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego





Kropka. - 2005-08-04 20:22
Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Witam was, drogie Wizazanki. Zalozylam sobie nowe konto na wizazu, bo chce pozostac incognito.Dlugo sie zastanawialam czy opisac swoja sytuacje, czy trzymac to dalej w sobie. ale to co sie dzieje mnie przerasta, nie umiem juz sobie poradzic, czuje sie fatalnie...
Zakochalam sie jak szesnastka, zakochalam sie beznadziejnie, zakochalam sie na zaboj. Przezylam przepiekny miesiac, odkrylam w sobie tyle uczuc, tyle pieknych cudownych uczuc i raptem zabraklo tego kto to wszystko spowodowal, a ja mam zlamane serce. Banalne stwierdzenie "moj swiat sie zawalil" idealnie opisuje moj stan. Nie moge jesc, nie moge sie skupic, czuje potworny bol i pustke, nic mi sie nie chce i nie moge przestac myslec o Nim, o tym co mowil. o tym jak nam bylo dobrze, o tym co przezylam.
Czasami nie moge juz wytrzymac probuje sobie wmowic ze to byl sen, ze nic takiego sie nie wydarzylo... ale skutki sa marne. Wszystko wszystko przypomina mi Jego, moja droga do pracy - bo wtedy zawsze romawialismy przez tel., moje biurko - bo przy nim czytalam przepiekne maile, mapa, ktora wisi na scianie - bo szukalam na niej tego miejsca gdzie sie spotkamy nastepnym razem, wszystko w pracy, wszystko w domu, wszystko przypomina mi o Nim, bo przez ten miesiac zylam oddychalam tylko Nim.
nie chcialam sie zakochac, nie myslalam ze tak wyjdzie, ufalam mu, bo wszystko co mowil bylo takie szczere, przwdziwe, przekonywujace. tyle mial pomyslow, planow, na poczatku myslalam ze tak po prostu sobie mowil, ale on mowil o tym tak duzo, czesto, powaznie, ze uwierzylam...
Najgorsze jest to ze dla niego pogwalcilam WSZYSTKIE swoje zasady... postapilam podle, bardzo podle, sama sie nie spodziewalam, ale ta milosc naprawde mnie oslepila.......zdradzilam ( jestem w kilkuletnim zwiazku, ktory chcialam zakonczyc juz dawno, ale nie mialam odwagi ), zwiazalam sie z zonatym mezczyzna - niestety On ma zone, z ktora po prostu mieszka pod jednym dachem i corke ktora kocha nad zycie, z mezczyzna ktory pali, przeklina - a zarzekalam sie ze z taimi nigdy nie bede miala nic wspolnego.
Sama siebie nie poznaje i nie wierze ze tak sie w ogole stalo. Ale stalo sie... Zwiazek byl szalony, burzliwy, wszystko w zawrotnym tempie, szybkie decyzje, radykalne zmiany. On zostawil zone i corke, wyprowadzil sie z domu, rozpoczal sprawe rozwodowa,i czekalismy tylko az ja ureguluje wzystkie swoje sprawy zwiazane z praca i moim zwiazkiem ( jestesmy z roznych miast) i bede mogla do niego przyjechac.
Bardzo sie do siebie zblizylismy przede wszystkim emocjonalnie, On bardzo przezywal ze zostawia corke i ze ja krzywdzi, ze nie fatalnie sie czuje nie widzac jej, ja - ze krzywdze osoba ktora jest mi niesamwowice bliska, ktora mnie kocha. Ale wspieralismy sie nawzajem i On mnie przekonywal ze wszystko przetrwamy i ze bedziemy razem i ze bedziemy szczesliwi.
Ale 2 tygodnie temu, po wizycie u corki, stwierdzil ze potrzebuje czasu, by przemyslec wszystko, by poukladac jakos sobie w glowie to co sie dzieje, ze nie radzi sobie z tyloma uczuciami... Powiedzial ze jesli chdzi o Jego uczucia do mnie to nic sie nie zmienilo, tylko teraz w trakcie rozwodu, chcialby byc sam, miedzy innymi ze wzgledu na corke, zeby nie miec pozniej wyrzutow sumienia ze zostawil ja,majac romans na boku... Cos takiego wymyslil i nie wiem co mam o tym myslec.No i powiedzial ze na pewno po 2 tygodniach zadzwoni, obiecal i nic. Dzwonil co prawda raz w ciagu tego tygodnia, ale byl taki inny, obcy, obojetny i juz nie bylo w tej rozmowie NAS. Ja mu mowilam ze strasznie zle sie bez niego czuje, ze bardzo esknie, a On - jakos dziwnie odpowiadal, tak jak by juz nie chcial ze mna byc. Z reszta rozum mi mowi ze to chyba juz koniec, ale serce...serce boli, jest puste i smutne. a ja nie wiem czy jeszcze czekac, czy moze zadzwonic do niego, czy raczej to nie ma sensu, bo gdyby chcial to by juz sie odezwal. Nie pisze juz o tym, ze nadal tkwie w starym zwiazku, ze okropnie sie cuzje z tym ze klamie i go krzywdze, na razie po prostu zyjemy obok siebie... to juz oddzielny temat i o tym pozniej.
Na razie chcialabym wiedziec co myslicie o mojej sytuacji, co byscie zrobily na moim miejscu i jak sobie poradzic z pustka i bolem w sercu...




emurulez77 - 2005-08-04 20:41
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  nie wiem slonce czy moja odpowiedz Ci sie spodoba. Moim zdaniem, czlowiek, ktory podejmuje decyzje o zwiazku malzenskim, w ktorym pozniej na swiat przychodza dzieci, powienien byc swiadomy swojej decyzji, byc odpowiedzialnym. Przemysl, jezeli "ledwo" sie znacie a on sklada papiery o rozwod, uwazasz ze on jest dojrzaly emocjonalnie?? Dal sie poniesc emocjom, zakochal sie jak malolat za przeproszeniem! a nawet gdyby sie rozwiodl, zamieszkalibyscie razem, jaka mialabys gwarancje, ze za jakis czas nie stalabys w miejscu jego zony?? coz, historia lubi sie powtarzac.. Sprobuj pomyslec egoistycznie-tylko i wylacznie o sobie, o wlasnym szczesciu!!! Masz tylko jedno zycie i jak ktos mi kiedys pieknie powiedzial "zyj tak, aby zycie Twoje nie pozostawialo cieni".
Zranione serce boli, wiem doskonale, moj moz po 2 miesiacach wybral imprezki i panienki.. odeszlam, choc tak bardzo rozpaczalam ale pamietaj-masz jedno zycie i nie pozwol go sobie zmarnowac!!! Ja sie zawzielam i pokonalam swoje smutki, teraz mam u swojego boku partnera odpowiedzialnego, uczuciowego i wiem, ze ja dla niego jestem jedyna, a ten fakt, chyba dla kazdej z nas jest baaardzo wazny!!! Glowa do gory!!!!



paliziomka - 2005-08-04 21:24
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Słoneczko ( mam nadzieje ze pan X tak na Ciebie nie mówił.. ) wiem, jest Ci ciężko, tęsknota, nieświadomość - to wszystko boli, serce nie sługa - nie od dzis o tym wiemy. Ale co szybko sie rozpoczyna, szybko sie kończy.... ja tez niedawno przezylam straszne rozstanie (zerwałam, bo byłam zmuszona do tego przez rozum a nie przez serce) Po twoim poście wiem, że nie jesteś nastolatką. Musisz na sytuacje spojrzeć ze wszytskich stron.. po 1 musisz sobie uświadomić czy nie byłaś dla niego tylko odskocznią .. ( wiem, bolą moje słowa.. przepraszam ) po 2 brać rozwód, zostawiać córke po miesiecznym zwiazku z inną kobietą? jaką masz pewność że on tak samo nie zrobi z Tobą? Miłość to nie tylko same rozkoszne chwile.. ale również wspólne rozwiązywanie problemów.. u was problem się pojawił i jak sama widzisz on nie sprostał ( tzn jeszcze nic nie wiadomo... ). Ajj.. brak mi słów, bo wiem co czujesz :( ale kwestia czasu powinna rozwiązać problem.. wiem łatwo mi mówić.. . Żaden inny facet nie dorastał mojemu ex do pięt..a teraz z perspektywy czasu, wiem że miał wiele wad, a jednak przez cały okres związku ( rok! ) ich nie dostrzegałam. Teraz rozpoczynam nowy związek i jak na razie wszystko jest na dobrej drodze..



Lazy_Morning - 2005-08-05 11:39
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Brutalnie zabrzmi to, co powiem, z góry przepraszam :cmok:
Wydaje mi się, że rzuciłaś się w tę namiastkę związku i uczucia nie z powodu tego faceta, tylko dlatego, że to, co miałaś dotychczas, Ci nie wystarczało, może nawet stanowiło dla Ciebie jakiegoś rodzaju zniewolenie. W przenośni- może kupiłaś sobie modne przyciasne buciki, by móc wyrzucić stare i dziurawe...

Bo co jest super w facecie, który żyje i zachowuje się tak, jak to opisałaś?:confused: Jaką przyszłość mogłabyś mieć razem z nim? Czego chcesz od mężczyzny, od życia? Może spróbuj tak pomyśleć- o konkretach, ale mniej o uczuciach, bardziej o faktach...
Nie wiem, czy jest sposób, byś w tej chwili trzeźwo spojrzała na niego i całą sytuację. Chyba jeszcze za wcześnie...
Ale i tak odpowiedzi są w Tobie.
Wiem... nie pomogłam... :( :glasiu:




Kropka. - 2005-08-05 19:01
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Dziekuje wam bardzo za odpowiedzi, wszystko co piszecie jest prawda, zgadzam sie z tym, ze raczej nie powinnam sie wiazac z takim mezczyzna, z tym ze byl taki i mial to czego mi brakowalo i to bardzo w moim zwiazku. Z tym pierwszym po prostu bylam... wybralam go bo wiedzialam ze mnie nigdy nie skrzywdzi, nie zostawi, ze bedzie mi wierny, kochajcy, czuly... myslalam ze to wystarczy, myslalam ze moge go pokocham.......... ale z czasem po prostu zrozumialam ze to za malo, ze jesli w zwiazku kocha tylko jedno to nie wystarczy. Tylko ze sie do niego przywiazalam i nie mialam odwagi to wszystko skonczyc, ale od dluzszego czasu nie bylo dnia zebym nie pomyslala o odejsciu. No i poznalam tego drugiego, przezylam to czego nigdy nie bylo w moim zwiazku - radosc bycia ze soba, takie to bylo dla mnie dziwne i wspaniale - byc z kims i nie chciec nic wiecej tylko byc z ta osoba sam na sam jak najdluzej. Nie potrzeba mi bylo nic, zadnych przyjaciol, wyjsc, rozrywek, nic... chcialam tylko cieszyc sie Jego obecnoscia. Juz nie wspomne o godzinych rozmowach, przyslowiowych motylkach w brzuchu (ktorych nigdy nie mialam bedac ze swoim chopakiem) i zatraceniu sie w sobie podczas blizszego fizycznego kontaktu. Tego mi brakowalo w moim zwiazku, te podstawowe potrzeby nie byly zaspokojone. Teraz jeszcze bardziej chce odejsc i wlasciwie juz bym dawno to zrobila, tylko ze boje sie ze nie dam sobie rady sama, poza tym nie za bardzo mam dokad odejsc - niestety moja rodzina jest strasznie daleko i ewentualnie moglabym liczyc na ktoras z przyjaciolek, ale musialabym sie przeprowadzic i boje sie po prostu ze nie dam sobie rady... A poza tym najmniej na swiecie chce zranic tego kto byl mi bliski mimo wszystko tyle lat... Strasznie mi jest ciezko rowniez z tego powodu. Pomaga mi troche, jak tu pisze i jak czytam wasze odpowiedzi, dlatego prosze was o odpowiedzi.
To ze On sie nie odzywa jest chyba jednoznaczne, staram sie sluchac rozumu, ale... ilekros o Nim sobie pomysle ( a robie to praktycznie co chwila ) to bol jest tak potworny ze chce mi sie krzyczec i lzy same leca............ Chcialabym do niego zadzwonic, uslyszec jego glos, chcialabym zapytac... tylko czy to cos zmieni...



Kropka. - 2005-08-09 18:28
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Dziewczyny, wiem żę są wsrod was naprawde madre, dojrzale, doswiadczne, wrazliwe i kochane osoby. Prosze napiszcie co sadzicie o mojej sytuacji, co byscie zrobily na moim miejscu oraz jak mozna nauzyc sie zyc bez Niego...



paliziomka - 2005-08-09 19:09
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Kropeczko :( wiem, że teraz odczuwasz ból, tęsknotę, żal za tymi wszystkimi cudnymi chwilami. Jednak musisz zdac sobie z tego sprawę, że były one krótkie i z wieloma osobami mogłabyś takie przeżyć. Bo chwilę szczęscia może dać kazdy, ale nie kazdy potraf dawać szczescie przez całe życie.. i takiej właśnie osoby powinnaś szukać.. Czas leczy rany, postaraj się zapomnieć. Wypełnij czymś pustkę, - na prawde to zadziała, musisz tylko dać czasowi czas i szanse nowo poznanym osobom... Będzie dobrze ale musisz uwierzyć w swoje siły i to, że dasz radę bez niego żyć..



nan - 2005-08-09 19:11
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Kropeczko droga. Współczuję, tak jak każdej cierpiącej osobie. I postanowiłam trochę sprowadzić Cię na ziemię. Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe :)
Zakochałaś się szaleńczo, do białości i wariacko. Twój mózg zalały endorfiny - żyłaś i oddychałaś tym mężczyzną, był objawieniem dla Ciebie. I nagle proza życia odebrała Ci to. Straszne tak spaść z obłoków na ziemię. Boli jak diabli. Kto to przeszedł ten wie. Endorfiny, droga Kropko, to substancje wytwarzane przez mózg, w dużej mierze odpowiedzialne za to, co przeżywamy w stanie zakochania. Są składem i działaniem bardzo podobne do amfetaminy, wywołują stany euforyczne, taki naturalny narkotyk. Twój mózg przestał je produkować z dnia na dzień i mówiąc wprost - jesteś na głodzie. Stąd Twoje obniżenie nastroju, stąd płacz, stąd bezdenny smutek.

Zakochanie i miłość to dwie różne rzeczy. Ty byłaś zakochana i dlatego teraz czujesz się tak jak się czujesz. Wybacz mi tę biologiczną dygresję, ale jak tylko przeczytałam Twój pierwszy post, chciałam Ci to napisać.

Druga rzecz to taka, że ulokowałaś swoje uczucia w bardzo trudnym obiekcie. Związek z żonatym mężczyzną oznacza zazwyczaj płacz, zgrzytanie zębów i samotność a w antraktach krótkie chwile szczęścia. A prawie zawsze oznacza poczucie winy. Nawet, jeżeli się "wygra" i mężczyzna rozwiedzie się, pamięta się, że zbudowało się swoje szczęście na nieszczęściu innych ludzi. Jakiś czas temu miałam okazję oglądać ten proces z tej drugiej, z założenia mniej atrakcyjnej strony i to naprawdę jest straszne. To zawsze zostaje. Podobnie jak świadomość, że nikt lepiej od Ciebie nie wie, jak ukochany potrafi kłamać. Okłamywał przecież żonę, żeby widywać się z Tobą i wiesz, że jest w tym dobry. Po jakimś czasie możesz się zacząć zastanawiać, czy z Tobą nie robi tego samego.

Moim zdaniem powinnaś dać sobie z nim po prostu spokój. Na świecie nie ma ideałów, a sama napisałaś, że ukochany ma wady, które do niedawna wydawały Ci się dyskwalifikujące. Jestem pewna, że po jakimś czasie, kiedy pierwsze uniesienia by minęły (endorfiny) - wady wyszłyby na świato dzienne i zaczęłyby Cię uwierać.

Z całą sympatią i zrozumieniem dla Twojej sytuacji - radzę Ci przecierpieć, otrząsnąć się i znaleźć sobie wolnego faceta dla którego masz szansę być najważniejsza na świecie. W tym przypadku byłabyś zawsze na drugim planie, bo na pierwszym byłoby dziecko i zawsze musiałabyś ustąpić mu miejsca. Zastanów się, czy to jest to, czego chcesz? Jesteś wrażliwą, silnie emocjonalną osobą, która zapewne potrzebuje wyłączności - pamiętaj, obojętnie co by się działo, zawsze będziesz druga na liście. Rozejrzyj się - świat jest pełen mężczyzn, tak jak Ty poszukujących drugiej połówki, gotowych dać z siebie to, co mają najlepszego. Może lejąc łzy za tamtym facetem jakiegoś przeoczyłaś? Pomyśl o tym. :cmok:



Marilyn - 2005-08-09 19:18
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Co napisac..ja rozumiem..rozumiem doskonale co czujesz..Mysle, ze lepiej niz mozesz przypuszczac..Podłe uczucie, pustka, nie wiadomo co ze soba robic i po co w ogole cos robic..
Co do mezczyzny..chyba faktycznie nikt dojrzały nie podejmuje w miesiac decyzji o rozwodzie..
Jesli jest Ci zle z obcnym facetem, nie czujesz tego "czegos" nie wahaj sie..nie wiem, czy mamy tylko jedno zycie, a nawet jesli wiecej, to na pewno zadnego z nich nie mozna zmarnowac:)
Nie napisze, ze bedzie dobrze, bo wiem, ze to tylko wkurza.
Bedzie jakos, bo jakos zawsze musi byc..



lexie - 2005-08-09 20:04
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  :glasiu: Rozumiem co czujesz... Niestety. Wydaje mi się, że jego milczenie jest dość jednoznaczne. Cóż, taki łatwy dla niewgo sposób widać wybrał na zerwanie z Tobą. Zakochałas się, przeżyłaś te wszystkie "różowe" chwile związku, ale wiesz co... tak jest tylko na samym poczatku. Myślę, że gdybyś była z nim trochę dłużej i ten pierwszy etap by minął, zaczęłoby Ci doskwierać wiele rzeczy, przede wszytskim to, ze on miał żonę, rodzinę, ze kłamał... że tak błyskawicznie zdecydowal się na rozwód... że możesz znaleźć sie na miejscu jego żony...

Wiem, ze w tej chwili niewiele to dla Ciebie znaczy. Rozumiem, cierpisz, nie wiesz co ze sobą począć, masz ochotę zaszyć się w domu i płakać.... Chyba jedyną radą jest czekać, czas pomoże. Naprawdę. Trochę to potrwa, ale przypomnisz sobie jak żyć bez niego...

No i jeszcze jedna ważna sprawa - skoro źle się czujesz w obecnym związku, powinnaś go zakonczyć. Na pewno to co się stało oznacza, ze czegoś Ci brakuje w tym zwiazku - sama przyznałaś. Więc nie ma co tego ciągnąć, skoro nie kochasz partnera. Bycie z nim tylko teraz pogłębia kaca moralnego i wyrzuty sumienia...

Trzymaj się :przytul:



Abuba - 2005-08-10 10:10
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Kropko,

myśle, że czas częściowo pozwoli Ci zapomnieć i uleczyć ranę... Pewne jednak jakaś tęsknota pozostanie, a oprócz tego będą sie pojawiać pytania "dlaczego". Na przykład dlaczego Ty weszłaś w taki zwiazek (jak sama piszesz, łamiąc swoje zasady). Myślę jednak, że swoje zachowanie będziesz potrafić jakoś uzasadnic, bo nie jesteś zbyt szczęśliwa w swoim obecnym związku i pewnie kompensowałaś sobie jakieś w nim braki. Trudniej będzie uzasadnić, a raczej wytłumaczyć sobie Jego zachowanie względem Ciebie, czyli to co sprawia Ci największy ból. Myślę, że potrzebujesz jakiegoś zamknięcia tamtego romansu.
Kropko, czujesz się odrzucona przez Niego - a może spróbuj odwrócić sytuację i znaleźć powody dlaczego TY prędzej czy później zostawiłabyś go i byłaby to TWOJA decyzja. Spisz sobie czarno na białbym, dlaczego po pewnym czasie nie byłabys z nim szczęśliwa. Wiem, że to hipotetyczna sytacja, ale dziewczyny wymieniły wyżej katalog niebezpieczeństw, Ty tez jesteś świadoma Jego wad.
Wierzę, że pomogłby Ci takie spojrzenie - żebyś czuła, że nie zostałaś postawiona w sytuacji, w której nic od Ciebie nie zależy.
:przytul:
A.



justyskaa - 2005-08-10 10:22
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  wszystkie rady i wnioski zostały tutaj napisane tak, jakby chodziło jedynie o Kropkę i jakby to tylko jej życie zmieniło się na czas tego romansu, zakochania czy tak to inaczej nazwać. Cóż, popatrzmy na to ze strony tego faceta. Ma zonę i dziecko, nie wiem, ile ma lat, ale widocznie nie jest jeszcze na tyle dojrzały emocjonalnie, żeby docenić co ma - cóz, może nie dostał jeszcze od życia porządnego kopa. Facet poznaje fajną dziewczynę, moze w jego małżeństwie rzeczywiscie dzieje się źle (przynajmniej on tak twierdzi, bo w nowo poznanej Kropce widzi ideał, w blasku którego jego żona kompletnie zanika), albo opowiada dziewczynie bajki o tym, ze jest taki strasznie pokrzywdzony w swoim zwiążku, że żona go nie docenia, ze już się nie rozumieją i że ona (kropka) jest teraz dla niego najważniejsza. Po pewnym czasie On zaczyna patrzec na to z innej strony. Z tą żoną przecież spędził dobrych kilka lat, łączy ich moze nie tylko dziecko, ale też jakieś uczucie, które mogłoby jeszcze przez długie lata im towarzyszyc. Dochodzi do wniosku, ze to zakochanie w Kropce to uczucie ulotne, zbudowane na niepewnym podłożu, nie posiadające zadnych fundamentów, bo jakie fundamenty ma uczucie, które rodzi się szybko? Nie ma żadnych, a dowodem na to jest równie szybkie jego obumarcie. I w tym momencie facet po prostu ucieka bez słowa, bo głupio mu się tłumaczyć z tego, że jednak wóci do żony, głupioo mu szukać kolejnych wymówek przed kolejnym spotkaniem, które pewnie i tak nie doszłoby do skutku. Prawda jest taka, że w każdym małżeństwie są dni dobre i są dni złe, są wzloty i upadki, kryzysy i miłość tak wielka, ze nic nie jest w stanie jej zniszczyć. Piszę to z własnego doświadzcenia. Czasami przychodzi zwiatpienie, czasami nachodzą myśli, ze może to nie ta osoba, że może źle wybraliśmy, niepotrzebnie się wiązaliśmy, śluowalismy na całe życie i ze nasze uczucie wygasa. Ale kiedy są dzieci (również moje własne doswiadczenie), to nie można tak po prostu zamknąć za sobą drzwi, zakończyć kolejnego rozdziału w życiu. Wtedy to one w chwili kryzysu utrzymuja związek, przez ten czas jest się ze sobą dla nich, wraca się do domu dla nich, choć pozostaje świadomość, że oprócz nich w domu zastanie się równiez małżonka, z którym nie można dojść do porozumienia. Ale po pewny czasie to zrozumienie przychodzi smao. W końcu trzeba odezwać się w najbardziej błahej sprawie, żyć pod jednym dachem, choćby nawet nie spać w jednym łóżku, ale czuć obecność tej drugiej osoby. I po jakimś czasie wszystko wraca do normy. I to co zdarzyło sie w tym czasie w życiu osobistym któregoś z partnerów traci dla niego znaczenie (jedynie przyznanie sie do tego jest trudne). A rada dla Kropki? Nie wiazać sie z żonatym mężczyzną, z kimś, kto ma już ułożone życie. Jak byś się czuła, gdybyś rozwaliła rodzinę jego dziecku? Jeśli jest duże, to będzie patrzyło na Ciebie z nienawiścią, a jeśli małe? Kiedys spyta swoja matkę, gdzie jest tatuś, a ona co mu odpowie? Że tatuś jest z inną panią, która kiedyś zniszczyła ich szczęście.



oshinek - 2005-08-10 13:21
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Kropko kochana łączę się z Tobą w bólu, wiem doskonale co przeżywasz. Ale posłuchaj Nan. To co napisała to szczera prawda. Mnie też to czeka, powoli zaczynam oswajać się z tą myślą. Głęboko wierzę, że czas uleczy nasze rany i pozwoli nam zapomnieć. Nikt nie powiedział, że życie jest kolorowe i bez bólu.
Rzeczywistość jest brutalna, ale widocznie tak miało być. Ja chcę w to wierzyć.
Musimy być dzielne i nie pozwolić żeby to zniszczyło nam życie.
Moja sytuacja jest trochę inna ale w zasadzie chodzi o to samo. Jeśli będziesz chciała pogadać to pamiętaj jestem:cmok:



kja - 2006-06-29 15:52
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  Droga Kropko,mam wrażenie że znam Twoją historię z innego wizazu,ale mogę się mylić..., ja jestem w takiej samej sytuacji jak Ty, tylko że ona sama odeszła.To miała być nasza szansa na wspólne życie,mówił wszystkim o wspólnym mieszkaniu ze mną itp. Jej już nie ma on znalazł mieszkanie,ale be ze mnie...I nie mam pojęcia co się stało po prostu przestał się odzywać...Nie potrafie sobie z tym poradzić.Pewna mądra osoba napisała takie słowa "Bywa ,że kochanki stają się niepotrzebnym balastem w sytuacji , kiedy mężczyzna jednak decyduje się na rozstanie z ta "pierwszą". Lub po prostu ta "pierwsza" odchodzi od faceta.
Dlaczego?
Ano, własnie dlatego ,że ta druga zazwyczaj była jedynie jej uzupełnieniem. W sytuacji braku "pierwszej" nie ma już czego uzupełniać. A "całościowo" kochanka zazwyczaj nie jest taką kobietą , jakiej mężczyzna oczekuje.
Więc żywot kochanki kończy się wraz z zywotem żony w życiu tego faceta.
On poszuka trzeciej, która w miarę ( ideałów nie ma) spełnia jego całościowe oczekiwania.
Nie oznacza to , że jest lepsza od żony czy kochanki. Jest inna"
Teraz analizuje te słowa i jest w tym wiele prawdy i bólu...



emilqa - 2006-12-12 22:07
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  jak sie zakonczyla ta historia?



traci - 2006-12-22 16:02
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  No wlasnie jak sie zakonczyla??Co z Toba kropko????



AnULka248 - 2006-12-22 20:08
Dot.: Pomozcie, poradzcie...Nie wytrzymuje bez Niego
  No właśnie Kropko, jak teraz jest??
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl