Kłótnie z facetem?
Kłótnie z facetem?
Charlotte - 2004-06-02 12:01
Kłótnie z facetem?
Dziewczynki drogie, chciałam Was zapytać, czy kłócicie się ze swoimi facetami. Ale nie chodzi mi o drobne wymiany zdań, zwracanie uwagi czy wypowiadanie swojego zdania, albo rozterek, niepewności itp.
Czyli nie chodzi mi o gadki typu:
- Kochanie, znowy nie zrobiłeś czegoś tam / znowu zachowałeś się jakoś tam / nie podoba mi się że...
- Oj Słonko, czepiasz się
- Wcale się nie czepiam, naprawdę przeszkadza mi że...
- No to trudno, musisz się przyzwyczaić, bo taki jestem
- A nie uważasz, że Tobie łatwiej by było przestać tak robić, niż mi się przyzwyczaić?
- Nie
- Aha, super
- No, super
I 10 minut obrażenia.
Nie o takie rozmowy mi chodzi (wymyśliłam ją oczywiście, choć czasem coś w tym stylu mi się przytrafia http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif )
Chodzi mi o krzyczenie na siebie, oskarżanie, wywlekanie jakichś starych rzeczy itp. i np. w tej wściekłości wykrzykiwanie że się zrywa itp.
Bo wiecie co? Co gadam z jakąś koleżanką, to w jej związku są takie właśnie kłótnie, może bez rzucania w siebie szklankami, ale z wrzaskiem, płaczem itp. I one mi nie wierzą, że ja przez 4 lata związku nie miałam takiej kłótni, a tych przytoczonych na początku miałam naprawdę niewiele.
Nie wierzą mi też, że nie mieliśmy nigdy kryzysu czy chwil zwątpienia. Koleżanka powiedziała, że nie raz zastanawia się, czy ten facet to ten, z którym chciałaby spędzić resztę życia. A mi nigdy coś takiego nie przeszło przez głowę! W ogóle. Nie muszę się nad tym zastanawiać, bo nie mam żadnych wątpliwości.
No i tak sobie myślę, że może ja jestem jakaś dziwna, płytka http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon21.gif że nie zastanawiam się nad tym. Ale chyba nie, bo ja po prostu to czuję, więc nie muszę się zastanawiać.
No i z tymi kłótniami. Dlaczego one nie wierzą, że można się nie kłócić, być szczęśliwym i nawet jak się ma odmienne zdania, to nie wrzeszczeć na siebie, a przede wszystkim być takim i tak się zachowywać, żeby nie dawać drugiej osobie powodu do wrzasków, histerii i płaczu http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon21.gif
Jak jest u Was?
Kurczę, miałam się uczyć, książka przede mną, a mnie tu jakieś przemyślenia nachodzą http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif
paula78 - 2004-06-02 12:12
wiesz ,ja tez przez 5 lat bycia razem z moim TŻ ani razu nie pokłócilismy sie tak ostro ,jak piszesz z krzykiem ,płaczem itp.a mieszkamy ze sobą właściwie od 3 dnia poznania się:)
oczywiście spory są i trwaja góra 10 minut http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif.często tez specjalnie sobie dogadujemy i rzucamy uszczypliwe riposty ale zawsze z usmiecham http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif,oboje lubimy takie rozmówki.
nie popieram związków które przy byle okzji rzucaja hasłem :"to koniec"i sie rozstaja po to aby za 3 dni znowu byc razem .
przeszliśmy w ciągu tych 5 lat wiele niespodzianek i problemów ,jak błyskawiczne dziecko a także naprawde poważne sprawy braku kasy ,ale zawsze bylismy razem i nadal jestesmy.http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
pzdr.
paula
Asika - 2004-06-02 12:22
Wydaje mi się, że co do rodzaju kłótni to wszystko zależy od temperamentu. Jedni są spokojni i we wszystkim sobie ustępują, inni są cholerykami i swoje racje wykrzykują. Ja nie raz zastanawiałam się, czy ze mną wszystko jest OK, bo w moim związku jest tak, że ja zawsze zaczynam drzeć jadaczkę http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif, mój mężuś nie krzyczy - czym jeszcze bardziej mnie denerwuje http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif i zaczynam głośniej krzyczeć. Czasami zdarza się płacz - ale to dlatego, że ja to taka histeryczka jestem, że hej. Nikt normalny ze mną by nie wytrzymał, więc stwierdzam, że mój chlopina ma nierówno pod sufitem. I tak to już jest - zyć bez siebie nie możemy, a że czasami na siebie pokrzyczymy - takie życie - potem zaraz się godzimy. Z kolei u moich teściów - w życiu nie słyszalam, żeby na siebie podnieśli głos. On jest spokojny jak baranek, ona trochę się podąsa, ale ogólnie żyją w sielance http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif Tacy są i tyle. On we wszystkim ustępuje i na wszystko się zgadza, mój małżon ma własne zdanie tak samo jak ja i stąd kłótnie.
Co do chwil zwątpienia to nigdy nie miałam takich, a z moim małżonem jesteśmy już 9 lat i 3 po ślubie. Zawsze wiedziałam, że to ten jedyny i nikt inny. No chyba miałam załamanie tuż przed ślubem, ale to podobno normalne...
sarenka - 2004-06-02 12:24
moje [nasze] sprzeczki też są błahe - nigdy nie stawiamy na szali naszego związku, nie rzucamy slów na wiatr, nie obrażamy się. ot tak - drobne kłótnie - bardziej z mojej inicjatywy http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif.
niemniej znałam parę, która kłociła się 3, 4 razy w tygodniu - awantury były karczemne i nie przeszkadzała im obecność osób trzecich.
krzyki i przekleństwa były na porządku dziennym - i to nie na zasadzie: k.., jaki Ty jesteś uparty. tylko: jaki z ciebie uparty ch..
niemniej chyba to lubili, bo żyli ze sobą kilka ładnych lat - 8 albo 9 bez rozstań i powrotów. czy są nadal ze sobą tego nie wiem. ale fakt, że tyle czasu spędzili ze sobą mimo wiecznych kłótni [mieszkali razem] świadczy o tym, że niektórym taki tryb życia służy.. a wręcz jest potrzebny do szczęścia http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
ewkakonewka - 2004-06-02 12:29
wiecie co, tak sobie myslę, że najwazniejszy w zwiazku jest wzajemny szacunek. Wydaje mi się, że właśnie jego brak przejawia się kłótniami, krzykiem, rzucaniem szklankami i trzaskaniem drzwiami. Jeśli szanujesz swojego partnera i on szanuje ciebie takie sytuacje nie będą miały miejsca ponieważ troszczycie sie wzajemnie o siebie i nie chcecie by którakolwiek ze stron cierpiała. Szacunek dla uczyć, przywar, przekonań itp. każdej ze stron to podstawa zdrowej relacji. Ale zalecialo jakimś hasłem socjalistycznym hehe ... http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
Kamilanet - 2004-06-02 12:40
hmmm chyba jeszcze takiej poważnej kłótni z mężem nie mieliśmy.. przynajmniej sobie nie przypominam, ale my zawsze rozmawiamy, nawet w nocy, nawet przez całą noc, i póxniej wszystko jest wyjaśnione i nie chodzimy naburmuszeni. tylko zakochani....
W sumie największym powodem sprzeczek, są moje wyjścia na piwko z koleznakami. nie zdaża sie to często, może raz w miesiącu, a poza tym chodzimy razem.
hmm... ale to też kwestia pogadania.
A tak wogóle to za relacje między ludżmi - moim zdaniem - odpowiedzialny jest temperament, charakter i w dużej mierze otrzymane od rodziców wychowanie.
Szarada - 2004-06-02 14:19
Ja też miałam w ciągu roku tylko drobne kłótnie, najczęściej z mojej winy i to najczęściej po alkoholu, który autentycznie wzbudza we mnie agresję i wzrasta mój poziom irytacji. Nie chodzi oczywiście o jakieś picie, tylko nawet o 2, 3 piwa, nie mam problemu alkoholowego http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
Mamy natomiast znajomych, młode małżeństwo z dzieckiem, w którym żeńska strona (głównie) publicznie wywleka wszystkie brudy. Padają przy ludziach zwroty typu:
- ja go nie kocham, jestem z nim tylko ze względu na dziecko
- albo drugie dziecko, albo rozwód
Oprócz tego lecą różne sk..., ch... i tym podobne. Jest to widowisko o tyle fascynujące, co żenujące.
ma75 - 2004-06-02 15:28
No to u nas jest podobnie, Karola, jak u Was http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif Owszem,
drobne spięcia się zdarzają, to normalka. Większe
kłótnie - czasem, to wynika z mojego temperamentu i na
ogół zdarza się jak jestem przemęczona, albo z dużo
problemów zwali mi się na głowę http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif a nie dotyczy
konkretnych spraw między nami... Na szczęście mój M.
http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon29.gif wie jak do mnie wtedy podejść i najczęściej bardzo
szybko kończy się w ten sposób, żę wypłakuję mu się na
ramieniu http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
Natomiast absolutnie nie wyobrażam sobie wywlekania
brudów przy innych http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1nie.gif najdrobniejszy konflikt to jest
sprawa między nami tylko i wyłącznie i oboje
przestrzegamy niepisanej zasady niewciągania w to
otoczenia, nawet najbliższej rodziny...
I druga rzecz - absolutnie nie potrafilibyśmy się na siebie
obrazić - jeżeli coś się dzieje - trzeba to wyjaśnić. Nie
mogłabym iść spać, czy np. do pracy, czy gdziekolwiek,
więdząc, że coś pozostało niedopowiedziane... I nigdy
żadne z nas nie "groziło" zerwaniem itp. http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1nie.gif
Chyba jestem jedną z tych szczęśliwych Wizażanek,
żyjących w idealnym związku http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif
Teri - 2004-06-02 15:47
Mnie tez zastanawia, jak to ludzie moga zyc tak sie obrzucajac. bo naprawde, uwazam, ze nawet jesli jest problem i material na klotnie, to mozna to zrobic kulturalnie - ja powiem, co mi na sercu lezy, druga strona swoje - ale bez slow, a przede wszystkim bez osobistych podjazdow typu "ty taki i owaki". Nie wyobrazam sobie zycia z kims kogo nazywalabym ch.. czy jakos podobnie. Juz nawet nie ze wzgledu na szacunek dla niego, ale dla samej siebie!
Zwiazek, ktory opisala Szarada, to tragedia. Jak mozna tak przedmiotowo traktowac ludzi. klocic sie i chciec miec dzieci z "tym takim i owakim". Przerazajace.
Ja sama nakrecam sie superszybko, ale mam swiadomosc tego i sie lecze http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif. A powaznie, to wlasnie, zeby uniknac awantury staram sie najpierw ochlonac i dopiero potem powiedziec, co mi tam nie odpowiada, ale czasem nie wychodzi. Jednak choc potrafie klac starszliwie (wszystkie drukarki i komputery w okolicy znaja moj repertuar), to im bardziej jestem wsciekla, im bardziej chce sie poklocic, tym bardziej uwazam na slowa, nie chce potem do konca zycia miec uczucie, ze powiedzialama za wiele.
A Tobie Karola, gratuluje tak normalnego zwiazku http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon40.gif
Halszka - 2004-06-02 16:26
Ja jestem w związku od przeszło pięciu lat, wkrótce chcemy wziąć ślub http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif W ciągu tego czasu zdarzały się tylko drobne sprzeczki, których powodu już właściwie nie pamiętam.
Pierwsza, poważniejsza kłótnia między nami wydarzyła się tydzień temu. Powód był błahy, ale poważny w skutkach. Nie odzywaliśmy się do siebie przez cały dzień, potem na skutek niedomówień zdarzyło się coś, czego oboje żałujemy. Na szczęście wszystko między nami jest tak jak wcześniej, a może nawet lepiej, bo zrozumieliśmy jak wiele stracilibyśmy gdyby się między nami popsuło. W każdym razie dziś wiczorem w planach wino, "włoska" kolacja autorstwa mojego kochanego i moc truskawek w różnych postaciach http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
Ela - 2004-06-02 17:51
my jestesmy razem 7 prawie lat i 6 lat mieszkamy razem. Kiedys dochodzilo do kłotni, które to mialy doprowdzic do tego, aby pokazac kto bedzie gorą w tym zwiazku, na jakich zasadach bedzie sie opierał i takie wlasnie rózne "wizje" miał moj facet. Czasmi bywało ostro, ale bez bluznierstw. Z czasem nauczylismy sie tez kłocic, a teraz ...... chyba juz sie nie kłocimy. Wiele rzeczy mamy juz ulozonych i nie tupiemy nogą, ze "własnie tak bedzie". Po prostu dogadyjemy sie, umiemy ze sobą zyc.
xanka - 2004-06-02 18:40
Karola napisał(a):
> Dziewczynki drogie, chciałam Was zapytać, czy kłócicie się ze swoimi facetami (...)
> Chodzi mi o krzyczenie na siebie, oskarżanie, wywlekanie jakichś starych rzeczy itp. i np. w tej wściekłości wykrzykiwanie że się zrywa itp.
Przez 6 lat naszego związku, ani razu nie było podobnej kłótni.
> Bo wiecie co? Co gadam z jakąś koleżanką, to w jej związku są takie właśnie kłótnie, może bez rzucania w siebie szklankami, ale z wrzaskiem, płaczem itp. I one mi nie wierzą, że ja przez 4 lata związku nie miałam takiej kłótni, a tych przytoczonych na początku miałam naprawdę niewiele.
Bo może one poprostu nie wiedzą, że można inaczej ze sobą rozmawiać http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
Nie wyobrażam sobie wrzeszczenia, czy kłótni z podniesionym głosem, wywlekania wszystkiego co przykre. Po czymś takim nie potrafiłabym dalej być z tym kimś.
U nas jak trafi się problem większego kalibru http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif to przegadujemy sprawe, milczymy, znowu przegadujemy http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif zawsze można sie jakoś dogadać. A nawet takie sprzeczki są pouczające i są dobrą okazja do poznania zdania (co za nieszczęśliwy zlepek słów http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif ) drugiej osoby.
> No i tak sobie myślę, że może ja jestem jakaś dziwna, płytka http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon21.gif że nie zastanawiam się nad tym.
hm... nie nie to nie tak, brak kłótni w związku nie oznacza nienormalności i płytkości (czy jakkolwiek to nazwać http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif )
> No i z tymi kłótniami. Dlaczego one nie wierzą, że można się nie kłócić, być szczęśliwym i nawet jak się ma odmienne zdania, to nie wrzeszczeć na siebie, a przede wszystkim być takim i tak się zachowywać, żeby nie dawać drugiej osobie powodu do wrzasków, histerii i płaczu http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon21.gif
może naoglądały się za dużo filmów http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
Pewnie w dużej mierze, jak tu już dziewczyny napisały, to kwestia charakterów, temperamentów. Może te wybuchy są dla niektórych tak niezbędne do życia jak powietrze i jakoś tę energię muszą z siebie wyrzucić http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif Każdy ma na to swój, najlepszy sposób.
http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon40.gif
dziewczyna - 2004-06-02 19:05
Jeśli chodzi o kłótnie z wyzwiskami itp. to najlepiej zerwać z chłopakiem, bo to nie ma sensu tracić nerwy. Jeśli mi tak się zdarza to mówię delikwentowi "do widzenia" i koniec. Po prostu nie cierpię takich sytuacji.
sarenka - 2004-06-03 07:50
dziewczyna napisał(a):
> Jeśli chodzi o kłótnie z wyzwiskami itp. to najlepiej zerwać z chłopakiem, bo to nie ma sensu tracić nerwy. Jeśli mi tak się zdarza to mówię delikwentowi "do widzenia" i koniec. Po prostu nie cierpię takich sytuacji.
Tyle, że niektórzy lubią się obrzucać błotem. Klną jedno na drugiego. Wyzywają się i wrzeszczą.. i dobrze im z tym.. Też mi się to zupełnie nie podoba - ale takie są fakty.
dziewczyna - 2004-06-03 14:10
Jeśli lubią takie związki to ich sprawa. Ale niech już nie robią takiego "kina" przy innych.