Jak radzic sobie z zazdroscia?

Jak radzic sobie z zazdroscia?





kkarolinaaa - 2003-11-09 12:19
Jak radzic sobie z zazdroscia?
  Wlasciwie to nie chodzi o mnie ale o mojego chlopaka. Jest zazdrosny o kazdego faceta ktory sie do mnie zblizy,o kolegow itd. Bylam wczoraj na imprezie z kolezanka(on wyjechal i tez byl beze mnie,ale ja mu ufam) napisalam mu to dzis a on oczywiscie mial juz pretensje,wyskoczyl z tekstem "pewnie czulas sie za***... gdy tylu facetow podrywalo cie i obserwowalo". To jest meczace ale nie chce zrywac z nim z tego powodu. Staralam sie wytlumaczyc mu to jakos ale on mi powiedzial ze jest taki zazdrosny bo kiedys przejechal sie na jakiejs dziewczynie i nie chce znow cierpiec z tego powodu.
Znacie jakies sposoby zeby mu to wytlumaczyc i zeby przestal tak sie zachowywac? Moze WY tez cos takiego przezylyscie albo same jestescie tak zazdrosne o swoich facetow?! Co mam robic?




Charlotte - 2003-11-09 12:51

  To znaczy u mnie jest tak, że przede wszystkim nie chodzimy osobno na imprezy, bo po prostu nie mamy takiej potrzeby i nie chcemy. Żadne z nas nigdzie nie wyjeżdża, widujemy się prawie codziennie.
To znaczy ja kiedyś miałam dwa obowiązkowe obozy z uczelni i musiałam raz na 7 dni i raz na 10 wyjechać - pamiętam że wtedy codziennie do siebie dzwoniliśmy i nawet raz poszłam na ognisko a On w tym samym czasie na piwko z naszymi wspólnymi znajomymi. Ale tu nie było zazdrości z żadnej ze stron, bo On był z ludźmi, których znam, a ja z koleżankami z grupy piekłam kiełbaski i piłam piwko.
Jednak oboje wcześniej sobie powiedzieliśmy, że tego wieczoru idziemy z danymi osobami w dane miejsce i będziemy robić daną rzecz http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
Ale to nie jest tak, że sobie nie ufamy, czy coś w tym stylu, tylko po prostu to jest takie u nas jakoś naturalne (nie z umowy, czy z obowiązku), że sobie takie rzeczy zawsze wcześniej mówimy. Choćby dlatego, żeby się nie martwić, gdy któreś nie będzie odbierało telefonu, czy nie będzie miało zasięgu, że coś się stało.
Napisałaś "napisalam mu to dzis a on oczywiscie mial juz pretensje..." - czyli o imprezie powiedziałaś Mu po fakcie? Ja napisałabym wcześniej, to znaczy przed imprezą np. smsika "Kochanie, idę dziś na imprezkę do X, szkoda, że nie możesz być tam ze mną, będę tęsknić" To dla mnie od razu zmienia podejście.
Tak właśnie jest w moim związku, choć jak już pisałam, zawsze chodzimy razem, chyba że A. idzie na piwko z kumplem lub ja na ploty z kumpelą (wtedy też wcześniej piszemy do siebie). Wiem, że taki system nie każdemu odpowiada (takie wyspowiadanie się sobie nawzajem z każdego kroku), ale nam to właśnie bardzo pasuje i jest super. Może u Was też by to przeszło?
Jeśli chodzi o mnie, to kiedyś byłam zazdrosna o mojego faceta straszliwie. Zresztą do tej pory trochę zaborczości we mnie siedzi, ale starałam się to uśpić w sobie. I to nie o to, że On z kimś rozmawia, czy patrzy, bo On nie daje mi żadnych powodów do zazdrości. To jest inaczej. Kiedy np. widzę, że jakaś dziewczyna dłużej zatrzyma na Nim wzrok, albo często na Niego zerka, albo zagaduje, to nawet jak On ją olewa, czy spławia, mnie normalnie zżera od środka http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif Już nie cierpię tej dziewczyny, najchętniej poszłabym w miejsce, gdzie jej nie ma itp. http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif Ale to taka moja mała ryska, której jestem świadoma http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif

A Ty mogłabyś spróbować uświadomić Mu, że to wcale nie jest dla Ciebie super przyjemne iść bez Niego na imprezę, że wolałabyś żeby mógł pójść z Tobą, no ale przecież nie będziesz siedzieć w domu przed TV, pójdziesz, wypijesz piwko, poplotkujesz z koleżankami, powzdychasz, że Go nie ma z Tobą, i wrócisz http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif Możesz też Mu powiedzieć, że Ty też jesteś troszkę zazdrosna, że On chodzi bez Ciebie, ale jednak ufasz Mu i wierzysz, więc nie robisz z tego problemu.

Trzymam kciuki http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif



BeataG - 2003-11-09 13:48

  Niestety zazdrość i zaborczość to cechy charakteru, wynikające przede wszystkim z kiepskiej samooceny i przykrych doświadczeń, a jeszcze jak ta druga strona jest bardzo atrakcyjna i ewidentnie przyciąga płeć przeciwną, to jej zazdrosny partner przeżywa wewnętrzne piekło. Mam chyba tyle lat, co wy obie razem wzięte http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif, ale te uczucia niestety też nie są mi obce. I zgadzam się z Karolą, że tu trzeba działać PRZED, a nie PO. Jeśli chłopak będzie wiedział wcześniej, gdzie idziesz i w jakim towarzystwie będziesz się obracać, to będzie spokojniejszy. A jeśli mówisz mu po fakcie, to on się zaczyna zastanawiać: "Nie powiedziała mi przed, więc to nie było takie całkiem niewinne. Mówi mi po więc pewnie coś się wydarzyło i ma wyrzuty sumienia." Pewnie się oburzysz, że to absurdalne i nielogiczne, ale logika jest ostatnim kryterium, jakim kierują się zazdrośnicy. Ja już trochę związków miałam, w niektórych to ja byłam stroną zazdrosną, w innych partner, a teraz wreszcie stworzyłam taki układ, w którym wszystko gra. O wszelkich samotnych wyjściach (nawet takich zupełnie niewinnych, jak ploty z przyjaciółką, czy piwko z kumplami) informujemy się PRZED, a po powrocie jest zawsze SMS albo przynajmniej sygnał komórką, który oznacza "wróciłam/łem cało i zdrowo, wszystko OK". To naprawdę nie kosztuje wiele wysiłku, a zdecydowanie poprawia relację. Tylko to musi być obustronne i konsekwentne (jak nie daj Boże raz zapomnisz dać sygnał, to będziesz miała 3 razy gorsze piekło, bo on już będzie Cię widział w objęciach innego faceta albo pod kołami samochodu).



Charlotte - 2003-11-09 14:16

  Beata napisał(a):
>O wszelkich samotnych wyjściach (nawet takich zupełnie niewinnych, jak ploty z przyjaciółką, czy piwko z kumplami) informujemy się PRZED, a po powrocie jest zawsze SMS albo przynajmniej sygnał komórką, który oznacza "wróciłam/łem cało i zdrowo, wszystko OK".

http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif Rany, jakbym czytała o nas http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif A myślałam, że jesteśmy jedyni http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif My również po powrocie do domu w ciągu dnia (np. z uczelni) dajemy sobie nawzajem sygnały ze stacjonarnego (bo z komórki dajemy sobie kilka razy w ciągu dnia), że już jesteśmy w domu i że wszyskto ok. Niektórzy myślą, że nam odbiło, bo my już tak od 3 lat http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif, ale znam też pary, które się od nas "zaraziły" http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif




Smoczyca - 2003-11-09 14:39

  Nie jestem chyba aż tak dużo starsza ale mam juz sporo bardzo złych doświadczeń z destruktywną zazdrością. Zgadzam się z Beatą, ona ma swoje źródło w niskiej samoocenie, własnych kompleksach ale również w chorobliwej potrzebie posiadania kontroli. jestem wyczulona na to i zerwałabym taką znajomość od razu ponieważ niestety, takie rzeczy przybieraja na sile - nie mówię tu rzecz jasna o drobnej zazdrości która dodaje pikanterii związkowi ale o stanie chorobowym, kiedy partner usiłuje przejąc kontrolę nad życiem drugiej strony. Zaczyna sie niewinnie od tel i smsków, potem zjawia sie na imprezie na którą idę z kolezankami, potem sprawdza mnie kilkartotnie w ciągu dnia, robi awanturę o sprzedawcę w sklepie który się do mnie uśmiecha. Potem krzyki, awantury, a następny krok - to rękoczyny. Do tego ostatniego etapu nie doszłam ale moja kolezanka już tak...

Cięzko jest radzić sobie z taką osobą bo my możemy ją zapewniać o naszej miłości ale ona moze wcale nie miec ochoty się zmienić... Boję się bardzo takich mężczyzn...

Ja sama jestem zdeklarowaną przeciwniczką chodzenia wszędzie ze swoją drugą połówka... każde mieć trochę swoich własnych znajomych, z którymi spędza trochę czasu, on ma swoich kolegów z hokeja a ja przyjaciółki, z którymi plotkuję o kosmetykach i ciuchach. Niestety, bardzo wiele dziewczyn rezygnuje ze swoich koleżanek skupiając się tylko na Jedynym ... smutne to dla mnie bardzo http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif



BeataG - 2003-11-09 14:47

  Karola napisał(a):

Niektórzy myślą, że nam odbiło, bo my już tak od 3 lat http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif, ale znam też pary, które się od nas "zaraziły" http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
> http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif

My od 2 lat (bo tyle jesteśmy razem), ale to naprawdę niesamowicie ułatwia życie. Też informujemy się o każdym wyjściu i powrocie i dzięki temu nie stwarzamy sobie nawzajem krępujących sytuacji, bo jeśli np. jestem gdzieś, gdzie nie można rozmawiać przez telefon, to on o tym wie i nie dzwoni, tylko grzecznie czeka na sygnał, że wróciłam. A ja też zawsze wiem, gdzie on jest i nie muszę się denerwować (a też mam przykre doświadczenia w tym względzie z poprzednimi facetami). Moje przyjaciółki też się z tego śmieją, ale czasem chyba zazdroszczą. http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
A co do zadrości, to ja go nawet uprzedzam, jak się czasem mam spotkać z moim byłym (z którym po rozstaniu pozostałam na stopie koleżeńskiej) i nie ma żadnego problemu. Fakt, mój man ma do mnie zaufanie, ale myślę, że sobie na to zapracowałam, m.in. właśnie takim postępowaniem.



BeataG - 2003-11-09 15:17

  No tak, na chorobliwą zazdrość chyba tylko psycholog może coś poradzić i to pewnie nie zawsze. I takich osób chyba faktycznie lepiej unikać, bo może się to źle skończyć. A pomijając przypadki patologiczne, takiego normalnie acz trochę przesadnie i bezpodstawnie zadrosnego partnera można pohamować, mówiąc (to cytat z mojej mamy): "jeśli ciągle posądzasz partnera, że Cię zdradza, to on to w końcu faktycznie zrobi, choćby po to, żeby nie być posądzanym bezpodstawnie" http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif



Charlotte - 2003-11-09 15:20

  A ja sądzę, że to zależy od pary, od charakteru związku i jej oraz jego preferencji.
Dlaczego jest dla Ciebie smutne, gdy dziewczyna skupia całą swoją uwagę i czas na chłopaku? Skoro oboje są szczęśliwi, to czemu nie?
Mi się wydaje, że każda para robi sobie takie proporcje, które akurat jej odpowiadają.
Jedni nadal większość czasu poświęcają znajomym i przyjaciołom, inni pół na pół, jeszcze inni zostawiają sobie tylko troszkę czasu dla znajomych, lub w ogóle urywają kontakty.

Ja np. nigdy nie miałam paczki przyjaciół. Przyjaźniłam się z jedną dziewczyną. Jak poznałam A. to na początku starałam się wypośrodkować (pół na pół), ale i tak miałam mało czasu dla A. (studia, dawanie korków, aerobik) więc z czasem kontakt z przyjaciółką się urwał, bo wolałam spotkać się z A., a dla Niej miałam coraz mniej czasu.

Za to A. miał od liceum bardzo zgraną paczkę przyjaciół, którzy przyjęli mnie bardzo gorąco. W ten oto sposób mamy jedynie wspólnych znajomych.
U mnie na studiach nie spotkałam nikogo, z kim chciałabym spędzać czas, pójść na piwo czy na ploty. Zresztą nadal nie miałabym czasu, bo wolne chwile spędzam z Nim.
Mam jedynie w bloku koleżankę, z którą od czasu do czasu idę na piwo, na basen, na spacer czy na rower. Ona rozumie, że większość czasu człowiek poświęca partnerowi i nie obraża się, jak jej czegoś odmawiam (była przyjaciółka się obrażała).

Mój chłopak podobnie, czas spędza głównie ze mną, bo i tak jest strasznie zalatany (studiuje i pracuje), a od czasu do czasu spotka się z kumplem.

Natomiast na większe imprezy, dyskoteki, wyjścia całą paczką - chodzimy zawsze razem.

Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Dlaczego dla kogoś miałoby to być smutne???

http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon35.gif



koko - 2003-11-09 15:26

  uważam, że Smoczyca ma rację. to może nie tyle jest smutne, co ryzykowne.sama popełniłam kiedyś ten błąd, a jestem już ze swoim chłopakiem 6 lat.nawet nie wiem jak to się stało, ale jego przyjaciele stali się moimi-dokładnie tak jak Ty piszesz.nie mówię, że to źle, ale co będzie jak pewnego dnia się rozstaniemy??? stracę chłopaka i całą paczkę znajomych...i z kim będę spędzać czas, skoro nikogo poza tym gronem w zasadzie nie znam? takie postępowanie to poniekąd zastawianie sideł na samą siebie. http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif



Charlotte - 2003-11-09 15:52

  http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
Ale po pierwsze ja nie miałam swoich przyjaciół (tylko 1 przyjaciółkę)
A po drugie my się nie rozstaniemy http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif



Trish - 2003-11-09 22:38

  Dobrze Cię Karolino rozumiem, bo ja też na początku mojej znajomości z mężem borykałam się z jego (wg. mnie absurdalną i nieuzasadnioną) zazdrością, która podobnie jak u Twojego chłopaka wynikała z wcześniejszego zranienia (przez pierwszą miłość). Cóż, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że zazdrość da się jednak przezwyciężyć.
Zazdrość moim zdaniem jest objawem niedojrzałości miłości i jako taka wraz z jej wzrostem i wzrostem wzajemnego zaufania po prostu niknie. Należy więc dbać o swoją miłość we wszystkich jej aspektach, a problem zazdrości będzie maleć. Uważam również, jak już słusznie zauważyły dziewczyny, że lepiej zazdrośnika informować "przed" a nie "po". A najlepiej zaznajomić go z własną paczką - cóż, najbardziej przecież boimy się tego, czego nie znamy. W moim przypadku to bardzo pomogło. W czasie gdy się zaczęliśmy spotykać od pół roku należałam do akademickiego chóru. Chór czyli - wiadomo - nieustanne wyjazdy (ze wspólnymi koedukacyjnymi noclegami też) i balangi http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif. Mój kochany był strasznie zazdrosny, doprowadziło to do niezłego kryzysu w naszym związku. Wszystko się skończyło, gdy wzięłam go raz na dwutygodniowe letnie warsztaty. Poznał towarzystwo, stwierdził naocznie że nikt mnie tam nie próbuje mu ukraść, wiele osób naprawdę polubił i do dziś (mimo,że już nie śpiewamy i spotykamy się dość rzadko) stanowimy zgraną paczkę. Do tego stopnia, że moje 4 lata młodsze koleżanki traktuje jak swoje córeczki (no wiecie, interesuje się z kim się spotykają, czy ktoś nie próbuje ich zbałamucić http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif itd.)

Aha, bardzo ważne wydaje mi się odróżnienie zazdrośnika, który cierpi (czego wyrazem są ostre słowa czy obrażanie się) ale szanuje prywatność i wybory tej drugiej osoby od tego, który np. potrafi się posunąć do prób kontroli nad drugą osobą (typu przeszukiwanie rzeczy, szpiegowanie czy szantaż). Temu drugiemu najlepiej powiedzieć od razu "bye".

Pa pa http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif Dobrze że wizażyk już wrócił http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif



Mgiełka - 2003-11-09 23:06

  Ja sie zgadzam ze Smoczyca, koko i z Beata. Uwazam, ze zamykanie sie tylko w
jednym kregu wspólnych znajomych jest troche niebezpieczne. Zwlaszcza w
kregu znajomych chlopaka. Bylam z moim ex 12 lat, przez 10 lat bylam w 100%
pewna, ze bede z nim zawsze, w liceum ograniczylam kontakty praktycznie
tylko do jego znajomych, nie jezdzilam na wycieczki ze swoja klasa, tylko z
jego, wszystkie wakacje, weekendy, wieczory - tylko z nimi (albo tylko z
nim). Potem byly studia w innym miescie i wyszly mi bardzo na zdrowie.
Mialam wlasne kolezanki, wlasne towarzystwo, z którym spedzalam tydzien, a w
weekendy bylam razem z nim i z jego towarzystwem, w którym sie dobrze
czulam. Bylo troche starc, kiedy trzeba bylo wybrac sie na Sylwestra, ale
zazwyczaj godzilismy to tak, ze mysmy organizowali wyjazd, jechala jego
paczka i moi znajomi - ci, którzy mogli i chcieli. A kiedy przyszedl czas
rozstania docenilam to, ze mialam innych znajomych. Bo jego paczka zerwala
ze mna kontakty w jeden dzien. Bylo milo przez te 12 lat wspólnych imprez i
wakacji? Pewnie tak, ale przeciez ich to do niczego nie zobowiazuje. Kiedy
wracam do domu rodzinnego nie mam praktycznie z kim sie spotkac (Magus
http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif ). Ale teraz wracam tam na niezbyt dlugo i nie ciazy mi to. Gdybym
jednak nagle musiala amputowac sobie wszystkich znajomych, chybabym oszalala
ze smutku i bólu. Wyjatkowo duzo widzialam takich sytuacji - dziewczyna
rezygnuje ze znajomych (duzego kregu, badz tylko kilku osób) dla Milosci
Swojego Zycia oraz jego paczki. Kiedy konczy sie milosc, albo gdy on
wyjezdza na jakis czas, pozostaje prawdziwa pustka. I wtedy rozpaczliwa
próba nawiazania kontaktu z kimkolwiek, zeby miec osobe, z która mozna
chociazby porozmawiac.
Karolo, ja Cie nie oceniam, absolutnie. Kazdy z nas ma wybór, kazdy jest
kowalem wlasnego losu. Mysle, ze na studiach nie znalazlas nikogo godnego
zainteresowania, bo po prostu nie bylas na to nastawiona. Wszedzie dookola
sa interesujacy ludzie, ale nie zawsze chcemy ich zauwazyc. Pozostaje mi
jedyne zyczyc, zebys nigdy, przenigdy nie musiala weryfikowac swoich
pogladów.
A wracajac do glównego tematu. Swieta prawda, ze zazdrosc (ta patologiczna)
bierze sie z niskiej samooceny, lub zlych doswiadczen (co wychodzi na jedno,
bo przeciez jesli zostalismy zdradzeni, to czujemy sie od razu gorsi, ktos z
nami wygral, dlaczego...). Zdarza sie, ze przyjmuje postac naprawde
patologiczna, kontrola absolutna. I tak jak pisze Beata, ciagle posadzanie
kogos o zdrade, lub chec zdrady, doprowadza do sytuacji, gdy ktos w koncu
zdradza - bo przeciez i tak dostaje taki lomot, jakby zdradzal. Moja rada?
Jesli jest naprawde zle (brak poszanowania czyjejś prywatności, szpiegowanie itp), to uciekac czym predzej. Wiara w to, ze swoim
zyciem i zachowaniem pokazemy, ze mozna nam zaufac, jest zludna. Ale jesli
to taka "drobna" zazdrosc, to sposoby dziewczyn sa dobre - informowac przed,
wyslac SMSka po powrocie, zapewniac o milosci i wiernosci.



kkarolinaaa - 2003-11-10 07:47

  Chcialam wczoraj odpisywac ale nie moglam wejsc na wizaz http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif
Ja zawsze go informuje wczesniej gdzie ide i z kim,a najczesciej spotykam sie z kolezanka ktora on tez zna(ale nie dlatego oczywiscie). W sob szlam z nia na urodziny i pisalam mu o tym,ale ze zrobilo sie troche nudno ok 12 poszlysmy pobawic sie jeszcze na dyskotece.Nie pisalam mu w nocy o tym bo wiedzialam ze on tez jest na jakiejs imprezie dlatego napisalam mu rano ze bylam jeszcze w X. On uznal ze wiedzialam juz o tym wczesniej(ze tam pojde)ale nie chcialam mu powiedziec. Na imprezy teraz chodzimy oddzielnie bo on pojechal z kolega na tydz do Katowic (na Mayday) i rozumiem ze chodzi na jakies imprezy,gdybym byla w roznych ciekawych miastach tez chcialabym zobaczyc jakie tam maja kluby, dyskoteki itp. On mi tez nie zabrania chodzic bez niego. A sygnaly i smsy u nas rowniez sa b.czesto w ciagu dnia.
Sprobuje z nim porozmawiac jak wroci i mam nadzieje ze to cos da. Wlasciwie to jestesmy krotko ze soba,moze musze zapracowac na jego zaufanie i co za tym idzie brak (az takiej) zazdrosci. Ale ciesze sie ze mnie nie sprawdza, nie szpieguje itp.
Napisal mi wczoraj tak: "Podobno nie ma milosci bez zazdrosci(...). Uwazam ze jestes sliczniutka a ja jestem zazdrosnik wiec obawiam sie". Hmm http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif



BeataG - 2003-11-10 08:32

  Dorzucę jeszcze swoje "3 grosze" do tych wypowiedzi na temat utrzymywania własnych znajomości poza związkiem, bo wczoraj mi się nie udało. Dziewczyny, macie absolutną rację, trzeba mieć jakieś własne pola zainteresowań realizowanych samodzielnie poza związkiem! Oczywiście, zwłaszcza na początku związku z chłopakiem wszystkie (bo to w zasadzie dotyczy tylko dziewczyn, chłopcy takich skłonności nie mają) chcemy spędzać z ukochanym jak najwięcej czasu i zaniedbujemy wszystko inne. A to jest złe z 2 powodów. Po pierwsze, jeśli związek jednak się skończy, zostajemy "na lodzie bez łyżew", a po drugie takie "kiszenie się we własnym sosie" zubaża związek. Żeby związek mógł się rozwijać, trzeba stale coś do niego wnosić, wzbogacać go i właśnie do tego są potrzebne inne znajomości, inne zainteresowania, jakaś odskocznia po prostu. Inaczej prędzej czy później takiemu związkowi grozi po prostu... NUDA. I zwykle jest tak, że to chłopak pierwszy się znudzi. Lepiej więc temu od początku zapobiegać i zadbać siebie również POZA ZWIĄZKIEM, a wtedy i sam związek będzie lepszy. http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl