Czy zmarnowałam swoją szansę...?

Czy zmarnowałam swoją szansę...?





Olla - 2003-07-03 10:23
Czy zmarnowałam swoją szansę...?
  Wybaczcie, że wyskakuję z takim tematem - ale czytam uważnie forum i wiem, że często udzielacie także sercowo - życiowych porad...
A ja nie bardzo mam się do kogo zwrócić...

Chodzi o mojego byłego chłopaka. Byliśmy razem 5 lat. Po pierwszym roku kiedy bardzo mnie krzywdził - przyszedł przełomowy moment i po prostu mnie wielbił. Był mi naprawdę bezgranicznie odddany, było nam cudownie razem.
Po 4 latach sielanki zostawiłam go. Do dziś właściwie nie wiem czemu. Przestraszyłam się jednej rzeczy i szybko znalazłam kogoś innego by mieć oparcie w ucieczce i ...pretekst... Mimo to tęskniłam ciągle, teraz wiem, że cały czas go kochałam.

Od rozstania minęły niecałe 2 lata. Spotkaliśmy się raz - ale był wobec mnie bardzo negatywnie nastawiony, miał do mnie ogromny żal. Drugie spotkanie wypadło podobnie.
Pod jego koniec przytulił mnie nagle, powiedział że nigdy nie przestanie mnie kochać... Po paru dniach spotkaliśmy się i wylądowaliśmy razem w łóżku. Wiedziałam już, że go kocham.

I tu jest mój ogromny problem. On mówi, że nie kocha mnie już tak jak kiedyś, że nie umie patrzeć na mnie w ten sam sposób, traktować mnie tak samo. Chciałam, byśmy spróbowali raz jeszcze - ale on nie chce próbować. Mówi, że boi się próbować, boi się że było by znów dobrze, że sam już nie chce powtórnego związku ze mną.

Mieszkamy paredziesiąt kilomentrów od siebie, gdyby było trzeba jeździłabym i codziennie ale po prostu nie wiem co robić, jak go odzyskać...

Po pierwszym roku związku też doszedł do wniosku że mnie nie kocha, jednak po paru miesiącach różnych burzliwych wydarzeń doszedł do wniosku że kocha mnie i zawsze będzie - i przez następnbe lata było wspaaniale...

Chwycę się każdego sposobu, by Go odzyskać. Wiem, że jest miłością mojego życia.
Nie radźcie mi proszę bym o nim zapomniała - nie umiem, to niemożliwe.

Proszę o pomoc...




Malenka - 2003-07-03 10:31

  Króliczku...
czas leczy rany......może uda Wam się być znowu razem...ale to nie będzie już taki sam mężczyzna jak kiedyś......a takiego kochasz?? czy nie przeszkadza Ci myśl, że być może on nigdy już Ci nie zaufa?? bycie na siłę razem nie przyniosi nic dobrego.......wiem, bo nauczyłam się tego na własnych błędach http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif

pozdrawiam http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif trzymaj się ciepło http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif



ma75 - 2003-07-03 10:44

  Piszesz, że właściwie nie wiesz, dlaczego odeszłaś... Może spróbuj się nad tym zastanowić, bo na pewno jakieś powody były. I jeżeli w ogóle macie być razem, to chyba musicie sobie powyjaśniać to wszystko co się wtedy zdarzyło. To zrozumiałe, że on ma obawy, boi się, że go znowu zostawisz... Na pewno nie da się tego załatwić w ten sposób, że nagle wymażecie przeszłość i wszystko będzie nagle wspaniale. Musisz być bardzo delikatna, może spróbuj zacząć od prób wznowienia przyjaźni, po tak długim czasie właściwie musicie się od nowa poznać... A lądowanie w łóżku pod wpływem emocji chyba też nie jest najlepszym wyjściem, to nie jest pierwszy krok do naprawy związku i jak się nie uda go naprawić, to jeszcze bardziej potem będziecie cierpieć. To tak mi się nasunęło, może dziewczyny Ci podpowiedzą coś mądrzejszego... Powodzenia http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif



aferka - 2003-07-03 10:53

  Mam wrażenie, że to on nie bardzo wie czego chce, albo - (nie obraź się na mnie) - świetnie Tobą manipuluje.
Kocha, nie kocha, po latach mówi,że nigdy nie przestanie kochać, a gdy dopiął swego (łóżko)- już nie potrafi kochać tak jak kiedyś. Przemyśl sobie to wszystko raz jeszcze na spokojnie i nie staraj się niczego ciągnąć na siłę.
Ale przede wszystkim - słuchaj serca. http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif




Olla - 2003-07-03 11:34

  Dziękuję Wam za szybką reakcję...

Malenko - wiem, że on się zmienił...Sam mi to mówi, mówi że nie umie już podchodzić do mnie tak jak wtedy, że nie potrafi być ślepo zapatrzony. Może jestem głupia ale wydaje mi się, że gdyby pokochał mnie znów - były podobny do tego mężczyzny którego znałam i kochałam. Nie wiem czy mi zaufa, ja wybaczałam mu różne rzeczy. Po prostu pragnę by pokochał mnie znów, by było między nami tak jak kiedyś. No może = podobnie, na pewno obydwoje bylibyśmy bardziej dojrzali, może ostrożni. Ale on nawet nie chce próbować. Mówi, że jest za późno, że udało mu się ułożyć sobie życie beze mnie.

Aferko - to nie do końca tak. On mówi, że nie spodziewał się że ja jeszcze mogę coś do niego czuć, a to co się działo - było co prawda jego inicjatywą ale jestem za to jak najbadziej współodpowiedzialna, po prostu chciałam tego i tęskniłam za nim.

Magdo - odeszłam - tak teraz to widzę - z głupoty. Nie musiałam się o niego w ogóle starać, wielbił mnie jak obrazek, był cały czas zakochany po uszy.
Rozmawialiśmy o tym co było kiedys. On cały czas nie może mi wybaczyć i zrozumieć jak mogłam odejść skoro go kochałam.
Ja wiem, że zasługiwał na lepszy koniec ze mną, że bardzo go skrzywdziłam, że to nie powinno było dziać się w ten sposób.

dziękuję Wam za wsparcie, jesteście kochane:*



ma75 - 2003-07-03 13:17

  Króliczku http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif To chyba dobrze, że nie jest już ślepo zapoatrzony http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif To znaczy, że dojrzał...
I jednego troszkę nie rozumiem: czy on Cię kocha, tylko boi się z Tobą związać, czy już nie kocha i ma swoje życie bez Ciebie? Bo jak to drugie, to już nie wiem, a jak to pierwsze, to musisz mu pokazać, że się zmieniłaś, zmądrzałaś, doceniłaś go. W końcu każdy popełnia błędy. To był duży błąd, trudny do naprawienia. Ale jak sama piszesz, Ty mu też wybaczałaś. Może to były mniejsze rzeczy, może większe, nie wiem, ale to nie jest takie ważne. Ważne jest, że w związku nikt nie jest idealny, każdy błędy popełnia i musi być miejsce na przebaczenie, inaczej to nie ma sensu. Na pewno nic nie będzie takie samo jak kiedyś. Odzyskanie zaufania może trwać długo. Oboje się zmieniliście, dorośliście, macie za sobą trudne doświadczenie.
Ojej, tak mi się zebrało na refleksje, a nie potrafię Ci niestety dać prostej rady: co robić... Ale myślę, że jedynym tutaj wyjściem jest rozmowa, i pokazanie swoim zachowaniem, że jesteś mądrzejsza i dojrzalsza, że rozumiesz swoją głupotę (sorki, ale sama napisałaś, że to była głupota...), że dużo Cię to nauczyło.
I musisz być cierpliwa, może on po prostu potrzebuje czasu...
Trzymaj się http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif



Olla - 2003-07-03 13:27

  Stwierdził, że ma już inne życie, że zawsze będzie mnie kochał - ale nie kocha mnie już tak, żeby móc ze mną być...
Sama nie bardzo to rozumiem. Nie wiem jak można kochać kogoś - ale nie tak, by móc dzielić z tą osobą życie.

Sama nic już nie wiem. On wie, że ja go kocham i pragnę z nim być. Mówi, że nie byłabym z nim już szczęśliwa. Że nie umie się przełamać aby traktować mnie inaczej - jak kogoś z kim chce się być...

Na razie zaproponowałam przyjaźń skoro nie chce być ze mną...
Powiedział że nie wie czy będzie w stanie - ale że się postara.

Wiem że to wszystko wygląda idiotycznie - i że tylko moja głupota doprowadziła do takiej sytuacji.



aferka - 2003-07-03 13:42

  Właśnie to miałam na myśli pisząc, że to On nie wie czego chce. Ale nie zaczynaj się pogrążać - to do niczego nie prowadzi - a i on widząc Cię ciągle przygnębioną inaczej będzie na Ciebie patrzył ( i wtedy faktycznie zmniejszysz swoje szanse na odbudowanie wszystkiego). Trzymaj się ciepełka. http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1glaszcze.gif



orz - 2003-07-03 14:00

  Kroliczek spojrzenie faceta- odpusc, to juz stracone....



Malenka - 2003-07-03 14:00

  Króliczku....
dla mnie nie istnieje prawdziwa przyjaźń między kobietą a mężczyzną, których kiedyś cos łączyło......... http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif

wydaje mi się (z Twoich postów), że on trochę sie boi, troche oddzywa się jego zraniona męska duma... jeśli on naprawdę Cię kocha przyjdzie do Ciebie http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif może nie od razu,muai Cie troszke przetrzymać....ale jeśli ma już ulożone życie może z kimś na kim mu zależy...nie psuj tego...
moze nie warto, może jednak potrafisz żyć bez niego....

co do kochania ale nie natyle by być razem....to nie jest miłość....

http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif



ma75 - 2003-07-03 14:09

  Króliczek napisał(a):
> Stwierdził, że ma już inne życie, że zawsze będzie mnie kochał - ale nie kocha mnie już tak, żeby móc ze mną być...
> Sama nie bardzo to rozumiem. Nie wiem jak można kochać kogoś - ale nie tak, by móc dzielić z tą osobą życie.

Popatrz: byliście razem, bardzo Cię kochał. Odeszłaś, nadal Cię kochał, trudno mu było sobie z tym poradzić. W końcu, po bardzo długim czasie, kiedy już nauczył się z tym żyć nagle się pojawiasz i mówisz, że chcesz z nim być, że go kochasz. To musi być dla niego bardzo trudne: w końcu ułożył sobie życie bez Ciebie, nauczył się być sam, a teraz strach, że może będzie musiał to przechodzić od nowa...

> Sama nic już nie wiem. On wie, że ja go kocham i pragnę z nim być. Mówi, że nie byłabym z nim już szczęśliwa.

Powiedz, że może to Ty ocenisz, z kim byłabyś szczęśliwa a z kim nie...

>Że nie umie się przełamać aby traktować mnie inaczej - jak kogoś z kim chce się być...
>
> Na razie zaproponowałam przyjaźń skoro nie chce być ze mną...
> Powiedział że nie wie czy będzie w stanie - ale że się postara.
>
No to zacznijcie od poznawania się na nowo. I myślę, że nie powinnaś się spieszyć, oczekiwać od razu od niego deklaracji. Daj mu czas, żeby się oswoił, żeby poznał tą nową, mądrzejszą Ciebie.

> Wiem że to wszystko wygląda idiotycznie - i że tylko moja głupota doprowadziła do takiej sytuacji.

Eee tam, od razu idiotycznie. Tam gdzie w grę wchodzą uczucia, często wszystko jest zagmatwane i poplątane.



Dorixx - 2003-07-03 14:41

  Myślę dokładnie to co Orz, niestety.
Czytam ten wątek i wnioskuję , że chyba macie do siebie tylko sentyment a co najwyżej to miłość platoniczna z Twojej strony.



sarenka - 2003-07-03 14:45

  jeśli naprawdę kocha to wróci. jeśli kocha to miłość przezwycięży obawy - tak mi się wydaje.



Catherine - 2003-07-03 15:50

  Drogi Kroliczku,

wiem, przez co przechodzisz. To nie jest latwe i nie ma sie co ludzic, ze przyjdzie Ci bez problemu o nim zapomniec. Co wiecej, sadze, ze byc moze nigdy nie zapomnisz. A z biegiem czasu bedziesz te swoja milosc idealizowac.

Bylam w podobnej sytuacji jak Twoja. Nie wiedzialam, jak sprawic, by do mnie wrocil a mialam swiadomosc tego, ze czas ucieka i ze moja szansa, moje szczescie wymykaja sie z rak. Pamietam, raz zobaczylam go przed soba, zaczelam za nim isc i pomyslalam: "Boze, co moge zrobic. Calowac slady jego stop? Smieszne i zalosne. Ja jestem smieszna i zalosna.".

Na pare miesiecy ogarnela mnie ciemnosc. Tylko nablizsi wiedzieli. Mialam na tyle godnosci, by sie nie ponizac oraz nie zeszmacac publicznie.

Kiedy wyszlam z prochow i alkoholu, wiedzialam, ze cos we mnie na zawsze zgaslo. Na pozor, wszystko bylo ok. Funkcjonowalam.

Ale zawsze, czy jechalam autobusem, czy przechodzilam przez Rynek - mimowolnie go szukalam. Szukalam go w galeriach, w kinie, w sklepie, w restauracji. Nie potrafilam sie uwolnic, to bylo moja obsesja. Plynely lata, nie znajdowalam jego odbicia w innych mezczyznach. Niesmak i kolejne rozczarowanie.

Powoli rezygnowalam. Pogodzilam sie, choc nie przyszlo mi to latwo: bedac skrzywdzona, krzywdzilam innych. Wiem o tym i to jeszcze pogarsza cala sprawe.

Coz, minelo juz szesc lat. Jestem na drugim koncu swiata. Wiem, ze on rowniez wyjechal z Polski. Mam swoje zycie, swoja rodzine. Zapewne on tez.

Ale nadal zdarza mi sie zlapac na tym, ze go szukam i wypatruje w twarzach przechodniow.

Kroliczku, tak sie w skrocie przedstawia moja, bardzo osobista historia. Przytoczylam ja dlatego bys wiedziala, ze takie sytuacje sie w zyciu zdarzaja i ze nie tylko Ty masz zlamane serduszko.

Coz, zycze Ci, bys nie cierpiala tak mocno. Byc moze zisci sie stwierdzenie "dzis nasze drogi prowadza gdzie indziej, ale pewnego dnia ta moja - doprowadzi mnie do Ciebie". Na razie jedyne, co moge Ci z reka na sercu poradzic, to:
NIGDY, CHOCBYS WYLA Z BOLU I ZALU, SIE NIE PONIZAJ. Nie ma potrzeby, bys jeszcze musiala stracic szacunek do samej siebie.

Serdecznie Cie pozdrawiam, trzymaj sie cieplutko, Cat.



Olla - 2003-07-03 15:54

  Orz, Dorixx - z mojej strony to nie miłość platoniczna... Kocham go i chcę ponownego związku.

Piszecie że wróci, jezeli naprawdę kocha. Tylko ja zdaję sobie sprawę, że on faktycznie nie kocha mnie już tak jak kiedyś, ma do mnie sentyment, miłe wspomnienia - nawet pociąg fizyczny, lecz nie jest już we mnie zakochany.
Pytanie raczej powinno brzmieć - jak odzyskać jego uczucia i czy to w ogóle możliwe...

Jestem jego pierwszą miłością, tak jak i om jest moją. Może też dlatego nie potrafię zaakceptować faktu, że nie jesteśmy razem.
Oboje mieliśmy zawsze wizję jednego partnera do końca życia.

On nie był jeszcze w poważnym związku od zerwania, próbował ale mu nie wychodziło. Teraz stara się o jakąś kobietę która nie darzy go wzajemnością.

Nie mam chyba teraz innego wyboru - i muszę postarać się o przyjaźń między nami. Nie wiem w ogóle czy możliwe jest odzuskanie jego uczuć, jeżeli wygasły.



julita - 2003-07-03 15:56

  Naprawdę daj mu święty spokój,nie zasłużył na to by drugi raz go skrzywdzic.



Olla - 2003-07-03 18:25

  julita napisał(a):
> Naprawdę daj mu święty spokój,nie zasłużył na to by drugi raz go skrzywdzic.

Julito - nie wiem skąd taki osąd...Nie chcę go krzywdzić, staram się być fair - po prostu go kocham i chcę z nim być, uważam że jest moją pierwszą i życiową miłością.



lejka - 2003-07-03 18:47

  To dlaczego od niego odeszłaś? Zaleczył już rany, może nawet nie wiesz, jak cierpiał, może boi sie, że znowu go zostawisz?



Dorixx - 2003-07-03 19:20

  Króliczek napisał(a):
>z mojej strony to nie miłość platoniczna... Kocham go i chcę ponownego związku.

Wg mnie miłość platoniczna, to miłość jednostronna, czyli np. że Ty go kochasz, tak jak to napisałaś

>lecz nie jest już we mnie zakochany.
To albo jest zakochany , albo nie jest http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon21.gif bo jeżeli on nie jest to ja nie widzę sensu próbować, bo pociąg fizyczny i sentyment to jeszcze nie wszystko. I dlaczego to Ty masz go do siebie przekonać? Jeżeli rzeczywiście by kochał, to sam by z Tobą chciał być. Takie jest moje zdanie.



julita - 2003-07-03 19:53

  Właśnie zostawił mnie mężczyzna mojego życia ,nie wiem dlaczego,według mnie kochaliśmy się ponad wszystko.
Nie wyobrażam sobie,że za jakiś czas zapuka do mnie i powie że tego żałuje.Nie zaufam,nie chcę przeżywać tego co przeżywam teraz http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon22.gif
Dlatego nie dziw się że on nie chce,nie zostałaś porzucona i nie wiesz co to znaczy cierpieć.



Olla - 2003-07-03 22:45

  julita napisał(a):
> Właśnie zostawił mnie mężczyzna mojego życia ,nie wiem dlaczego,według mnie kochaliśmy się ponad wszystko.
> Nie wyobrażam sobie,że za jakiś czas zapuka do mnie i powie że tego żałuje.Nie zaufam,nie chcę przeżywać tego co przeżywam teraz http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon22.gif
> Dlatego nie dziw się że on nie chce,nie zostałaś porzucona i nie wiesz co to znaczy cierpieć.

Julitko - współczuję Ci strasznie...I wiem co to znaczy - po roku chodzenia porzucił mnie właśnie ten mężczyzna, o którym piszę... Wcześniej zdarzyło mu się też prawie mnie zdradzić. Rzucił mnie bo stwierdził, że nie kocha, nie z powodu innej kobiety, ale pamiętam dobrze to cierpienie.
Byłam uparta i po paru miesiącach wróciliśmy do siebie - i te kolejne 4 lata były naprawdę cudowne, a całych sił starał się wynagrodzić mi poprzednie błędy, starał sie cały czas...

Mam nadzieję, że ułoży Ci się z twoim mężczyzną, ja wybaczyłam ...

Moja sytuacja jest teraz trochę inna - ja jego zostawiłam, ale nie zdradziłam. Zawiodłam zaufanie, ale starałam się być uczciwa. Nie chcę go krzywdzić, uważam po prostu że popełniłam błąd i że jest miłością mojego życia...

Lejko - przestraszyłam się jego drobnego wykroczenia...byłam też chyba trochę znudzona i nie doceniałam tego co miałam - w ogóle nie musiałam sie o nic starać, tak mnie wielbił...
On mówił mi, że się boi...Ale najgorsze jest to, że po prostu powiedział sobie - że nie chce i sam przyznaje, że nawet nie słucha argumentów...



Charlotte - 2003-07-03 23:11

  Strasznie to zaplątane... http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif Już nie wiem kto czego chce, kto kogo kocha a kto nie kocha, czemu Ty ostatecznie od Niego odeszłaś, chociaż Go kochasz, czy On coś zrobił złego (nie wtedy 4 lata temu ale teraz jak odeszłaś) wow zakręcone to wszystko http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif



Malenka - 2003-07-04 07:05

  oj Cat aby kiedyś nie stracić szacunku do samej siebie odeszłam od kogoś kogo kochałam, ale nie byłam darzona szacunkiem przez niego....straciłam szacunek jego rodizny, przyjaciół...
ale szanuję siebie samą i jestem z tego dumna http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif nigdy w życiu więcej poniżenia....



Olla - 2003-07-04 09:53

  Wiem, że zaplątane...
Piszę o facecie, który rzucił mnie po roku chodzenia, wrócił po czym zostawiłam go po 4 latach.
I teraz po 2 latach chcę, by wrócił...



Catherine - 2003-07-04 14:00

  Tak trzymac, Mala:)
Ucalki, C.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl