Co robić, chyba się wypaliłam...
Co robić, chyba się wypaliłam...
rzastin - 2005-04-25 22:28
Co robić, chyba się wypaliłam...
Pomarudzę trochę, a co?
Rok temu zdawałam na studia- prawo. Nie dostałam się. Podjęłam decyzję o pozostaniu w domu i ponownym przygotowywaniu się do egzaminów w tym roku. Znajomi sie porozjeżdżali, z resztą i tak chodziłam do szkoły w innym mieście, niż mieszkam. Coraz bliżej do egzaminu, a ja czuję się kompletnie wypalona, dawny entuzjazm i samozaparcie znika, a powinno być odwrotnie. Nie mam motywacji, a teraz powinnam ostro pracować.
To tyle. Co mam ze sobą zrobić? Źle mi. Jak się nie dostanę w tym roku, to nie wiem, dwa lata w plecy...
Smok - 2005-04-25 22:40
Ja mam dwa lata w plecy właśnie na prawie, koczuję już 3 raz na 3 roku i zamiast się uczyć do egz., mam w czwartek, 5 już poprawkę z postępowania karnego, buszuję na wizazu i piszę posty. Pozdrawiam Cię, może wszystko się ułoży. ja sobie wciąż to powtarzam. http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
rzastin - 2005-04-25 22:49
Uczysz się we Wrocławiu?
Smok - 2005-04-25 22:53
Tak we Wrocławiu, jestem na zaocznych, właściwie najbardziej żal mi byłoby tej kasy, gdybym z tego zrezygnowała. ale to nie są moje jedyne studia. Co do przekrętów, nic mi nie musisz mówić, widziałąm tego zbyt wiele.
rzastin - 2005-04-25 22:56
Jak to ktoś ostatnio trafnie powiedział, prawo nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. Przykre, ale prawdziwe.
syyyylwia - 2005-04-25 22:59
cześć.
doskonale wiem co czujesz, bo sama byłam w podobnej sytuacji. za pierwszym razem nie dostałam sie na moje wymarzone prawo w krakowie i podchodziłam do egzaminu po raz drugi. tez miałam bardzo mieszane uczucia, chwile depresji, załamania i zamknięcia w sobie. na szczęście się udało. teraz jestem juz na 4 roku i utwierdzam sie w przekonaniu, że jest to dziedzina, z która wiążę swoją przyszłość.
ale wielu moich znajomych zwątpiło, albo opuściły ich siły. ja na twoim miejscu opracowałabym sobie jakieś wyjście awaryjne. może wybierz sobie jeszcze inny kierunek, który by cie także interesował i zdawaj w kilka miejsc.
pamiętaj tez że moszesz iść na studia zaoczne, a potem przenieść się na dzienne, przy odpowiedniej średniej.
ja przed egzaminem wstępnym powiedziałąm sobie, że jesli nie zdam, to będzie znaczyło, że prawo nie jest mi pisane i powinnam sie zająć czymś innym.
radze ci przede wszystkim, abyś dokłądnie przemyslała swoją decyzje o prawie i odpowiedział sobie na pytanie jak wyobrażasz sobie swoja przyszłośc po tym kierunku i dlaczego z takim uporem chcesz studiowac właśnie prawo. jeśli chcesz to służe pomocą, przy porównywaniu wyobrażeń z rzeczywistością.
jakbys miałą jakieś pytania odnośnie egzaminów wstepnych to chętnie ci pomogę.
trzymaj sie i uwierz w siebie.
niewielu ludzi potrafi byc tak konsekwentnym i zdeterminowanym w dążeniu do celu.
syyyylwia - 2005-04-25 23:01
z postepowania karnego gorąco polecam prawo w diagramach ( ok.180 stron)dzięki tej książce egzamin był prawie przyjemnością, a jak sama wiesz kpk do przyjemnych nie należy.
Smok - 2005-04-25 23:07
dzięki, ale mam tę książkę i nie za wiele pomogła, łatwo się zniej uczyć, ale zdać z niej test trudno. Trzeba mieć 70% na ocenę dost, a pytania są naprawdę kosmiczne.
rzastin - 2005-04-25 23:10
Syyylwio, dziękuję za dobre słowa. Wiem, jak wyglądają te studia, przygotowuję się do egzaminów pod okiem fachowca. Chcę iść na te studia, wiem o tym.
Denerwuje mnie tylko własne zmęczenie, znużenie, zaczyna się frustracja. Może wynika to z tego, że zawsze wszystko przychodziło mi łatwo, a teraz jest 'pod górkę'. Myślałam o zaocznych, ale mi odradzano (osoby, które w tym siedzą), to przeniesienie też jest prawie niewykonalne, bo trzeba zaczynać od nowa, zaliczają jedynie niektóre przedmioty.
Bardziej dobija mnie ten nagły brak znajomych, nuda, pustka, czy jak to nazwać.
rzastin - 2005-04-25 23:27
Idę spać dziewczyny, dzięki za kilka słów wsparcia http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif
AgaZ - 2005-04-26 08:04
Hej Rzastin
Jakbym czytała o mnie. Ja również siedziałam rok w domu, żeby przygotować się do egzaminów. W moim przypadku była to medycyna. Pamiętam, że to był koszmar. Sama w małym mieście. Korki, testy, tony materiałów... Wydawało mi się, że już lepiej przygotowana być nie mogę. Cóż, na egzaminie znowu zabrakło punktów. Jak ja zdawałam to trzeba było się określać - medycyna czy stomatologia. Ja uparłam się na medycynę. A tak zamiast wizażanką byłabym zębodłubem http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif
Nie wyszło http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif Bardzo długo żałowałam, że nie spróbowałam jeszcze raz. Ale nie miałam już siły, żeby siedzieć kolejny rok w domu.
Ale wiem jedno - trzeba próbować. Jak Ci się nie uda na dzienne, spróbuj na zaoczne, wieczorowe...Ja dopiero teraz przestałam rozpamiętywać swoją decyzję i jestem zadowolona z tego czym zajmuję się obecnie.
Dlatego nosek do góry, zacisnąć zęby. Pomyśl, że jesteś na finish'u . Spotykaj się z koleżankami, odreagowuj tak często jak się da, żeby z podwójną siłą przysiąść fałdek przed samym egzaminem.
Trzymaj się i pamiętaj, że jakby co, to zawsze możesz liczyć ode mnie na małego kopniaka http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif
AgaZ
Ines1985 - 2005-04-26 08:09
Rzastin http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif
Nawet nie myslalam ze jestesmy w tak podobnej sytuacji...
Trzymaj sie http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif
Napisalabym cos wiecej ale musze leciec do pracy http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon9.gif. Postaram sie wieczorem napisac cos wiecej
Pippi - 2005-04-26 11:37
hej rzastin http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
z wlasnego doswiadczenia moge sie domyslac przez co przechodzisz. tez mialam podobny moment w zyciu, kiedy musialam zrobic "bilans" przyjaciol i znajomych. zostalo niewielu, ale za to wiem, ze na tych, ktorzy zostali moge liczyc. powiem banal, ale takie jest zycie: ludzie ida za swoimi sprawami i wasze drogi sie rozchodza. "niebezpiecznie jest wierzyc, ze cos trwa wiecznie". pomysl sobie, ze te puste miejsca po dawnych przyjaciolach czekaja na wypelnienie nowymi znajmosciami i przyjazniami.
piszesz "brak znajomych, nuda i pustka" - moze spojrz na to z innej perspektywy: taka sytuacja moze byc wlasnie dobra, masz teraz czas na nauke, nic Ci nie rozprasza, jakies imprezki czy spotkania ze znajomymi.
czujesz sie zmeczona, znuzona i wypalona, patrzysz w przyszlosc bez entuzjazmu. ok, spox - jak mawia moja przyjaciolka "nie zawsze jest 1 maja". teraz jest dolek, popracujmy nad gorka. wydaje mi sie, ze powinnas dac sobie troche luzu, dac sobie na chwile jakas odskocznie. zadbac o rownowage: pozwolic umyslowi odpoczac od monotonii tematu "prawo". po prostu z premedytacja odstawic ksiazki na kilka dni i w tym czasie porobic cos zupelnie, ale to zupelnie innego, nie zwiazanego z nauka. nie wiem: moze kino, moze "zakupowe szalenstwo", moze wizyta u fryzjera itd. itp., sama wiesz najlepiej co.
wydaje mi sie, ze potrzebny Ci wentyl, bo sytuacja zrobila sie za bardzo "presjogenna" ("MUSZE sie dostac").
i nie siedz w domu, rusz sie chociazbys sie miala zmusic, ale choc na krotko zmien otoczenie.
ja mam tez na klopoty taki sposob, ze sobie narzekam. normalnie ide do przyjaciolki i mowie "a teraz musze sobie ponarzekac" i narzekam. mozna powiedziec, ze to takie catharsis (nie pamietam jak to sie poprawnie pisze). jak sie juz tak wynarzekam w te i spowrotem, to mi lepiej i juz nie mam na co narzekac i zakasuje rekawy i biore sie do roboty.
porozmawiaj z przyjaciolkami ...
jestem 10 lat starsza od Ciebie i mam za soba kilkuletnie doswiadczenie asystentki w kancelarii prawnej. jednym z moich obowiazkow bylo "prowadzenie" praktykanow. studenci IV i V roku.
i co z tego, ze byli jednymi z najlepszych na roku, skoro byli kompletnie nie przygotowani do pracy w kancelarii, zieloni jak szczypiorek na wiosne. nie umieli obsugiwac komputera, pisac pism, rozmawiac z klientami, zalatwiac spraw w sadzie. malo tego - oni nawet nigdy w sadzie nie byli i nie wiedzieli, gdzie jest taki a taki sad w miescie. moglabym tu jeszcze dlugo wymieniac jakie mialam z nimi przygody.
ale do czego pije? - do tego, ze jesli jestes zdecydowana na prawo, czy dostaniesz sie teraz, czy nastepnym razem - pamietaj o tym, zeby umiec cos wiecej oprocz KC na pamiec. w przyszlosci, w pracy zawodowej (obojetnie czy bedziesz pracowala jako prawnik w kancelarii, czy gdziekolwiek indziej) najbardziej liczy sie ... nazwe to "otrzaskanie zyciowe". jesli bedziesz miala czas i mozliwosci zapisz sie na jakies kursy (komputerowy - podstawa, sekretarski - wbrew pozorom przyda sie na 100%, jezykowy).
jezeli jest to mozliwe - postaraj sie zalatwic sobie jakas dorywcza prace w kancelarii, nawet jesli mialabys na poczatku tylko robic za kuriera z papierami do sadu. wierz mi - naprawde warto.
rzastin - "nie lam sie, przelam sie" http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
w koncu tak zle byc nie moze, skoro sama mowisz, ze z Twoim swiadectwem jeden uniwerek to pewniak http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
(uff - potrulam troche jak zgred, ale w dobrej wierze http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif )
rzastin - 2005-04-26 13:46
Dzięki Pippi za dobre słowo http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif W tym tygodniu przyjezdża do mnie przyjaciółka, wreszcie się nagadam do woli http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif A o tym nieprzystosowaniu do pracy prosto po studiach, to słyszałam. Mój Tato jest naczelnikiem kadr, czasami, jak przyjdzie jakiś student na praktykę, to Fader ma szczękę na podłodze, bo delikwent nie potrafi zrobić prostego telefonu, nie ma mobilizacji do pracy, zachowuje sie jak 'sierotka Marysia'. Nie wszyscy, ale spora część. Tato mówi, że najważniejsza jest obrotność, kontaktowość, a reszty to się człowiek nauczy. A tu ma takie mizerie i mimozy przysyłają http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
Wracam do historii Polski, zaraz zacznę 'wojnę o granice', Piłsudskiego itd., ale od czwartku przerwa http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon10.gif
Pippi - 2005-04-26 18:12
Twoj tata dobrze mowi. Nauczyc to sie mozna wszystkiego, a swiat nalezy do odwaznych.
Odezwij sie, jak juz bedziesz po egzaminach http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
Trzymam kciuki http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
A jakby i tym razem sie nie udalo, to bedzie to kolejne doswiadczenie zyciowe.
rzastin - 2005-04-26 19:55
Pippi napisał(a):
> > Odezwij sie, jak juz bedziesz po egzaminach http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
> Trzymam kciuki http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
> A jakby i tym razem sie nie udalo, to bedzie to kolejne doswiadczenie zyciowe.
Ja tam już dziękuję za takie doświadczenia http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif Już raz mi wystarczy. Ale znajomy rodziców zdawał 4 razy na stomatologię, dostał się i teraz sobie żyje na luziku. On to dopiero zebrał tych doświadczeń http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
Ines1985 - 2005-04-26 20:58
Hmm... A ja pozwole sobie stanac w obronie tych "zielonych".
Teoria bardzo rozni sie od praktyki wiec ja wcale nie dziwie sie tym mlodym ludziom (nawet po studiach) ktorzy nie radza sobie z pracą.
Tutaj nawet nie chodzi o "nieobycie zyciowe"... Po prostu trudno wymagac od osoby ktora zaczyna prace aby juz pewnie obslugiwala klientow, wykonywala telefony sluzbowe i znala sie na dokumentacji.
Oczywiscie, ze warto robic kursy ale nigdzie, na ZADNYM kursie nie przygotuja czlowieka do pracy w kazdym miejscu. Wszedzie jest inaczej, wszedzie funkcjonuja inne mechanizmy i musi uplynac troche czasu zanim ktos sie zorientuje w sytuacji firmy i zacznie sie sprawnie poruszac w tym calym systemie.
Osoby na wyzszych stanowiskach namawiam do przychylniejszego spojrzenia na takie mlode osoby. Nic tak nie doluje poczatkujacego pracownika jak pogardliwe spojrzenia w stylu "to ty tego nie wiesz??".
To tak troche na marginesie http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
Nie ma co sie dolowac kiedy na poczatku w pracy nie czuje sie pewnie - uwazam ze to normalne.
Praktyka to praktyka.
Dlatego rowniez namawiam Cię Rzastin do zapoznania sie z praca np. w kancelarii (nawet na jakims niziutkim stanowisku)
http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/1cmok.gif
Pippi - 2005-04-28 13:41
Ines
Nie zrozumialysmy sie. Nikt inteligentny nie bedzie wymagal od swiezo upieczonych absolwentow CV na kilka stron http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
Tutaj chodzi o dwie sprawy. Jedna, o ktorej juz pisalam i pisala tez Rzastin o podobnym doswiadczeniu jej ojca - odwaga, chec do pracy, chec do uczenia sie, nie bycie Sierotka Marysia.
Mialam taka praktykantke. Z wygladu wlasnie Sierotka Marysia, ladna buzia. Faktycznie na "dzien dobry" nie umiala wiele. Ale za to miala ambit, miala zaciecie, chciala sie uczyc. Pamietam, raz poszla do najgorszego wydzialu sadowego, w ktorym pracowaly najwrednieszje babsztyle i zdobyla potrzebne informacje. Taka postawa zdobyla sobie uznanie wszystkich w kancelarii. I co? I "zostawilismy" ja sobie w naszej kancelarii.
Druga sprawa: przy obecnym poziomie bezrobocia w PL, kiedy na jedno miejsce zglasza sie kilkaset chetnych, jak myslisz, kogo wybierze pracodawca ... Wiem, ze trudno jest pogodzic studia i dodatkowe zajecie, ale naprawde to sie w przyszlosci oplaci. Chociazby jakies wakacyjne praktyki. I nie mowie tu tylko o studentach prawa.
Pomysl tez: praca w kancelarii prawnej polega w 95% na PISANIU PISM. Student, ktory chce pracowac w kancelarii a nie zna obslugi komputera, nie umie pisac na klawiaturze - naprawde niech sie najpierw tego nauczy, bo nikt w kancelarii nie bedzie sobie zawracal glowy, zeby go tego nauczyc.
Ines - ja tez kiedys zaczynalam jako zoltodziob. Wiem, jak to jest. Nikt nie wymaga cudow, tylko troche chceci http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
Nie napisalam tego, zeby sobie pouzywac na "zielonych", tylko, zeby pokazac, jak to wyglada z drugiej strony. Chcialam wam poradzic.
ewunia2 - 2005-04-28 13:55
Chyba mój post był całkiem nie na temat:D sorrrki
Ines1985 - 2005-04-28 19:38
Pippi ... http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon7.gif
Moja wypowiedz po prostu byla wynikiem pewnych refleksji do ktorych mnie sklonilas...
2 tygodnie temu zaczelam prace w nowym miejscu. I tez na poczatku bylam KOMPLETNIE zielona.
Pierwszego dnia bylo w porzadku, ale drugiego... Dziewczyna ktora miala mnie uczyc nosem zawadza o chmury. Na moje pytania odnosnie jakichs dokumentow odpowiadala: "przeciez ty tu powinas byc specjalista od dokumentow! Sama powinnas to wiedziec!". Unosila glowe do gory i odchodzila w sina dal. A ja jak ta sierotka zostawalam z jakims dokumentem budzacym moje watpliwosci i coz... Znow musialam isc do szefa aby wyjasnic co i jak bo pomocy od osoby ktora miala mnie uczyc nie uzyskalam...
Wymagano ode mnie abym od razu wszystko wiedziala.
A ja niektore dokumenty mialam w ręku po raz pierwszy w zyciu!
Pierwszego dnia, wlasciwie po kilku minutach kazano mi tez odbierac telefony i rozmawiac z klientami. Nie wiedzialam wtedy jeszcze nawet czym dokladnie nasza firma sie zajmuje.
Rzucono mnie na BARDZO gleboka wode.
I dlatego APELUJE do osob ktore maja do czynienia z nowymi pracownikami aby mieli w sobie wiecej tolerancji.
Tak, niektorzy sa leniwi, "niekumaci" itp ale kazdemu powinno sie dawac chociaz kilka dni na oswojenie sie z nowa sytuacja.
To tak odchodząc od tematu. Bo ja nie twierdze ze Pippi nie ma racji. Owszem, ma! Ale ja wypowiedzialam sie tak jakby troche w innym temacie http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif
A zatem:
Początkujący - wiecej chęci!
Szkolący początkujących - więcej wyrozumiałości! http://www.wizaz.pl/w-agora/icons/icon12.gif